24 lutego 2023

[KSIĄŻKA] "ZANIM WYSTYGNIE KAWA" TOSHIKAZU KAWAGUCHI

 

Ludzie nie widzą i nie słyszą tak obiektywnie, jak im się wydaje. Informacje wzrokowe i słuchowe, które docierają do mózgu, są zniekształcone z powodu doświadczeń, myśli, okoliczności, szalonych kaprysów, uprzedzeń, preferencji, wiedzy, świadomości i innych niezliczonych aspektów funkcjonowania umysłu.

Zanim wystygnie kawa Toshikazu Kawaguchi

 

Azjatycka kultura jest mi dość bliska. Mam za sobą prawie wszystkie etapy zainteresowania nią – oglądałam anime, czytałam mangi i książki, oglądałam dramy z japońskiej twórczości moja miłość przeniosła się na koreańską, chińską i tajską. Chyba jedyne, co mnie nie urzekło i czego nie robię regularnie, to słuchanie k–popu. Uważam więc, że japońska kultura w żadnym stopniu nie jest mi daleka i wiem o niej wystarczająco dużo, żeby móc ocenić tę książkę bez używania zwrotów może nie rozumiem.

Tym, co należy od razu docenić, jest tematyka zbioru Zanim wystygnie kawa. Książka składa się z czterech dość krótkich opowiadań, które łączy motyw przewodni – możliwość przeniesienia się w czasie w trakcie picia kawy (swoją drogą – świetny tytuł! Od razu przykuwa uwagę! Zwłaszcza tych, którzy kawę uwielbiają) – ale różni problematyka. Każde opowiadanie ma swojego głównego bohatera, który z sobie tylko znanych (a może i nie tylko sobie) powodów postanawia wrócić do pewnym wydarzeń.

Nie jest to jednak łatwe, ponieważ, jak się okazuje. Istnieje bardzo dużo warunków, które należy spełnić, aby spędzić w przeszłości kilka minut. Niektóre są zdecydowanie przesadzone, po pierwszym opowiadaniu odniosłam wrażenie, że zadaniem części z nich jest utrudnienie życia. A może sprawdzenia, jak bardzo ktoś jest zdeterminowany? Chociaż nie wiem, chwilami wszystko poszło na za łatwo.

W pierwszym opowiadaniu Kochankowie poznajemy Fumiko, która tydzień temu spotkała się w tej kawiarni z ukochanym mężczyzną, Goro. Niestety wtedy też dowiedziała się, że jest chłopak wyjeżdża do Ameryki. Nie miała odwagi poprosić go: Zostań!, dlatego też chciałabym to naprawić, wracając do tego dnia. Była to historia dość ciekawa, ale może nie ze względu na fabułę, co aspekt psychologiczny – wyrzuty sumienia i próba naprawienia błędów. Jest to też najłagodniejsze opowiadanie, ponieważ dotyczy rzeczy przemijalnych, a nie niezmiennych.

Opowiadanie zatytułowane Mąż i żona opowiada historię kobiety, Kohtake, której mąż, Fusagi, choruje na Alzhaimera i niestety coraz mniej pamięta, powoli zapomina również, że ma żonę. To rzeczywiście smutna opowieść o tym, że wielu rzeczy nie możemy przewidzieć ani zmienić, a cofnięcie się w czasie nie odmieni rzeczywistości, co najwyżej trochę osłodzi – spotkanie ukochanego, który cię rozpoznaje, nawet na chwilę, to największe szczęście w tamtym momencie.

Siostry to historia jednej z pracownic, Hirai, która od dłuższego czasu unika swojej młodszej siostry, Kumi, ponieważ nie chce z nią rozmawiać. To opowieść o cierpieniu w milczeniu, o odrzuceniu, niezrozumieniu i próbie pójścia własną ścieżką, nie odrzucając jednocześnie historii. Hirai, aby zrozumieć, co naprawdę czuje, postanawia cofnąć się w czasie do ostatniego dnia, gdy uniknęła spotkania z Kumi.

Chyba najsmutniejszym opowiadaniem jest Matka i dziecko, ponieważ opowiada o Kei chorującej od urodzenia na serce. Ze względu na słaby organizm, unika ona zbyt wymagających czynności, ale pewnego dnia okazuje się, że jest w ciąży. Niestety, nikt nie ma złudzeń – jej obecny stan jej nie służy, więc nie wiadomo, czy będzie mogła spotkać się ze swoją córką. Z tego powodu postanawia cofnąć się w czasie, a właściwie – odwiedzić przyszłość i chociaż raz porozmawiać z córką.

To co mi się podobało, to fakt, że tak naprawdę w każdym opowiadaniu znajdziemy powiązania z innymi, już w pierwszym pojawiają się zapowiedzi drugiej czy trzeciej historii. Nie jest to wszystko zbyt dobrze wyjaśnione, ale jednak warto docenić ten zabieg.

Jest tu duże skumulowanie cierpienia, nieszczęścia i pecha. Tak naprawdę główni bohaterowie opowiadań są też nieodłącznym elementem całej kawiarni – pojawiają się w niej wielokrotnie, są tam rozpoznawalni, prowadzą prywatne rozmowy z właścicielami. Nie są więc przypadkowymi ludźmi, którzy usłyszeli historię tej kawiarni. Może początkowo myślałam, że Fumiko jest taka postacią, ale i ona na dobre zagościła na stronach książki.

Tym, czego mi brakowało, to trochę niepowodzeń. Raczej odniosłam wrażenie, że wszystkim się udaje. Wszystko. Mimo że nie mogą zmienić problemów, które ich dotyczą, udaje im się osiągnąć to, co zamierzają. Dodatkowo w trakcie lektury narzekałam na mało rozbudowany, może trochę ubogi język, nie wciągnęłam się za bardzo w tekst. Wydawał się też trochę schematyczny.

Niemniej uważam, że to dobra książka, aby zastanowić się, co jest w życiu ważne i jak radzić sobie z problemami. Najlepiej przy kubku kawy lub herbaty.

21 lutego 2023

[DRAMA] "MY STRANGE HERO" PARK SEON HO, HAM JOON HO

 Ale zapamiętajcie jedną rzecz. Wszyscy jesteście kwiatami. Jesteście kwiatami niezależnie od tego, czy rozkwitniecie w górach czy na łące. Jak tawuła śliwolistna i skalnica rozłogowa. Nawet jeśli nie macie nazwy, jesteście kwiatami. Bez względu na to, kiedy rozkwitacie, jesteście kwiatami. Nieważne, czy rozkwitacie w dzień czy w nocy, jesteście kwiatami.

W ciągu życia przydarzy wam się wiele frustrujących dni. Pamiętajcie każdego dni. Jesteście kwiatami. Nawet jeśli was zdepczą, rozkwitniecie.

Jesteście dzikimi kwiatami.

Son Soo Jung, My strange hero

To kolejne drama, której nie planowałam, a którą obejrzałam trochę z przypadku. Wszystko za sprawą opisu, który niezbyt mnie zaciekawił. Wydawał się dość abstrakcyjny, bo jak prawie trzydziestolatek wraca do szkoły i udaje ucznia? Akcja jak w Ferdydurke Gombrowicza? Miałam właśnie takie przemyślenia na ten temat i czułam się niezbyt przekonana. Nie wyobrażałam sobie dorosłego w szkolnym mundurku i szkolnej ławce. 

Jednak powiedziałam sobie: spróbuję. Brakuje mi dobrych dram szkolnych. Chociaż jestem stara, do szkoły nie chodzę już od dawna, to lubię wspominać te czasy. Bynajmniej nie dlatego, że za nimi tęsknię. Po prostu wiem, jak wiele wnosi ona do naszego życia, jak bardzo na nas wpływa i jak nas kształtuje. Dzięki dobrym dramom jestem w stanie zobaczyć, jak wiele można dać młodzieży, gdy ta tego tak bardzo potrzebuje.

W przypadku My strange hero mam odrobine mieszane uczucia. Chwilami miałam wrażenie, że reżyser zbytnie przeciąga pewne sceny i wydarzenia, a niektóre elementy fabularne wydają mi się nieco wyolbrzymione, w pewnym stopniu oderwane od rzeczywistości. Nie umniejsza to jednak całej historii, której wartość jest przeogromna! To jest historia, która pokazuje rzeczywiste trudy dorastania i to, w jaki sposób rzeczywistość, a zwłaszcza dorośli, wpływają na młodych, dorastających bohaterów.

Kang Book Soo, jedna z najbardziej pozytywnych postaci w dramach, uczeń, który przez kłamstwo został wyrzucony ze szkoły i nigdy jej nie skończył, Son Soo Jung, najmądrzejsza dziewczyna w klasie, która realizuje się jako nauczycielka, i Oh Se Ho, zniszczony psychicznie przez matką, założycielkę szkoły, reprezentują różne typy osobowości i sposoby radzenia sobie z problemami. Cała trójka ukazuje, jak bardzo destrukcyjny wpływ mają zbytnie wymagania rodziców, a jak wiele daje ich miłość.

Uwielbiam Oh Se Ho (nie tylko przez moją słabość do złych postaci). Chociaż na początku trochę mnie irytował (to niezdecydowanie, jak postępować z młodą nauczycielką), jest świetnie skonstruowaną postacią. Był denerwujący, raczej ciężko go polubić, ale to naprawdę bohater z krwi i kości. Zawsze ubolewam nad tym, że złe postacie często bywają nieprzeciętne, wyjątkowe, takie, których na co dzień nie spotkamy. Z Oh Se Ho jest inaczej – to człowiek podobny do wielu na świecie. Nie on jedyny stał się egoistycznym, niezdecydowanym, a jednocześnie żądnym zemsty na wszystkim i wszystkich człowiekiem. A wszystko dlatego, że w dzieciństwie i młodości został poważnie zraniony, nikt nie nauczył go, co jest ważne w życiu. W dorosłości radzi sobie z traumą w taki sposób, jaki wydaje mu się odpowiedni, który w jakimś stopniu daje mu ulgę.

Podoba mi się ewolucja postaci – zarówno trójki głównych bohaterów, jak i kolegów z klasy Kang Book Soo. Zostało ukazane ich życie szkolne, bo to tam dzieje się większość akcji, i dorosłe. Drama udowadnia, że każdy ma szanse na dobrą przyszłość i może się zmienić. A to bardzo ważne – pokazywanie, że to, jak nas ukształtowano, nie jest naszym ostatecznym kształtem.

Cytat, który umieściłam na początku recenzji, naprawdę zapadł mi w pamięci. Kiedy usiadłam do pisania, od razu wiedziałam, że właśnie te słowa powinniście przeczytać. Tak jak uczniowie klasy Dzikich Kwiatów usłyszeli je od swojej wychowawczyni. Kryje się w nich taka głębia, że mam wrażenie, że sięgnęły one gdzieś głęboko do mojej duszy. Zwłaszcza, gdy pomyślę o swoich szkolnych latach.

13 lutego 2023

[KSIĄŻKA] "INNE ZASADY LATA" BENJAMIN ALIRE SÁENZ

Czasami jedyne, co musisz zrobić, to powiedzieć ludziom prawdę. I tak ci nie uwierzą.

Inne zasady lata Benjamin Alire Sáenz

 

Inne zasady lata to książka współcześnie znana raczej pod tytułem Arystoteles i Dante poznają tajemnice wszechświata. I trzeba przyznać, że oba tytuły jak najbardziej pasują, bo zarówno hasło inne zasady lata, jak i motyw poznawania wszechświata pojawiają się w książce.

Ja swoje wydanie kupiłam gdzieś krótko po premierze w Polsce, przynajmniej tak mi się wydaje. To były jeszcze czasy, kiedy z ciekawością czytałam książki o tematyce LGBT, więc i obok tej nie mogłam przejść obojętnie.

Niestety, los tak chciał, że odłożyłam ją na naprawdę długi czas (prawie 10 lat!) i zarówno moje perspektywy, jak i oczekiwania co do literatury się zmieniły. Nie wiecie, jakie było moje zdziwienie, gdy zorientowałam się, że ta książka (pod tym tytułem i w tej wersji okładkowej) to tak naprawdę ta sama opowieść i Arystotelesie i Dantem, która obecnie jest szalenie popularna! I przez chwilę przeszło mi przez myśl: Wow, Morrigan, patrz, jakiego masz nosa!

A potem przyszło rozczarowanie.

Ta książka jest szczerze naiwna! Chociaż porusza dość trudny temat – homoseksualizmu nastolatków w latach 90. XX wieku – miałam wrażenie, że czytam o dziesięciolatkach… Wiecie, jestem już dość stara, swoje nastoletnie życie mam za sobą, ale jak można wprowadzić tak dziecinne, infantylne dialogi i udawać, że tak mówią chłopcy w tamtych czasach? To nie był problem wyłącznie rozmów bohaterów, lecz także ich przemyśleń. Niby dojrzali jak na swój wiek, ale ich język utrzymuje się od kilku lat na tym samym poziomie. Dlatego też całej historii zabrakło tego, co mogłoby ją spoić w całość.

Zawsze lubię, gdy autor zręcznie, między wierszami, pokazuje nam, jak i dlaczego ewoluowała relacja między bohaterami. Jest to najważniejszy element całej akcji. Tutaj niby jest jakiś… kontakt między bohaterami, ale wszystko jest opisane tak niezręcznie, bez żadnego pogłębienia, że historia jest płaska i nie widać rozwoju miłości między Dantem a Arystotelesem. To nie jest ten typ książki, w którym czytelnik w pewnym momencie sobie myśli: A, to tu! Przełom!, to historia, która informuje czytelnika: Patrz, teraz, to już miłość! Ja nie czułam żadnej chemii między bohaterami. Wyjaśnienia również do mnie nie przemówiły.

Jestem zirytowana. Relacją głównych bohaterów, ich relacjami z innymi bohaterami czy też wszelkimi dialogami w tej książce. Wyrosłam? Nie mój klimat? Nie mój styl? Zapewne. Oczekiwałam czegoś znacznie lepszego po tych wszystkich zachwytach i pozytywnych opiniach. Myślałam, że wbije mnie w fotel, poruszy jakieś emocje. Na pewno nie jest to dla osób, które potrzebują czegoś więcej – akcji (tak naprawdę tutaj za dużo się nie dzieje…, nawet dramatyczne wydarzenia opisane są zdawkowo), emocji (przemyślenia głównego bohatera w żaden sposób nie rozbudzają w nas uczuć, nie skłaniają do zastanowienia się), opisów (zastanawiam się, czy cokolwiek zostało tu jakkolwiek opisane) – nie powinny mieć za dużych oczekiwań. 

W swojej czytelniczej karierze przeczytałam naprawdę wiele zarówno książek, jak i internetowych opowiadań o tematyce LGBT i bez wahania stwierdzam, że są znacznie lepsze historie miłosne poruszające tę problematykę, w której bohaterowie są ludźmi z krwi i kości, a pisarze przepięknie oddają ludzkie emocje i ukazują, jak ewoluuje relacja i budzi się uczucie.

7 lutego 2023

[KSIĄŻKA] "ZAKON DRZEWA POMARAŃCZY" SAMANTHA SHANNON

 Żadna kobieta nie powinna żywić obawy, że nie jest wystarczająco dobra.

Zakon Drzewa Pomarańczy Samantha Shannon

 

Nie uwierzycie, jaka jestem szczęśliwa, że wreszcie skończyłam tę książkę! Po tygodniach, w trakcie których zdążyłam przeczytać kilka innych książek, wreszcie mogłam powiedzieć do widzenia bohaterom Zakonu Drzewa Pomarańczy. I nawet nie wiem, czy się cieszę z tego powodu, czy raczej mam wyrzuty sumienia, że zmarnowałam na nią tyle czasu i nerwów. Chwilami chciałam ją rzucić, postawić wśród niewielu książek, których nie udało mi się dokończy, ale jednak nie poddałam się. I nawet tego nie żałuję. Zdecydowanie koniec był o wiele ciekawszy niż początek, więc lepiej mieć jakieś dobre wspomnienia niż wyłącznie złe.

Tym, co zachęciło mnie przeczytania tej książki, jest niesamowita okładka! Uważam, że jest przepiękna. Ma przede wszystkim nasycone, głębokie kolory, które od razu zwracają uwagę, a także interesujący koncept – wielkiego smoka owijającego ogon wokół wieży. Już od samego patrzenia ma się ochotę wciągnąć w ten fantastyczny świat. Równie mocno spodobał mi się tytuł. Jest dość prosty, brakuje w nim wyszukanych czy nieistniejących słów, a jednak rozbudza ciekawość. Czym jest tytułowy Zakon Drzewa Pomarańczy? Przecież każdy chce wiedzieć!

I w tym momencie nasuwa się pytanie: czy w takim przypadku mogłoby pójść coś nie tak? Ano mogło… I to całkiem wiele. Oczekiwałam epickiej, pełnej akcji opowieści o… w sumie nie wiem czym, ale na pewno miałam wyobrażenie historii, od której nie mogłabym się oderwać. Chyba myślałam, że książka dostarczy mi dawno zapomnianych emocji, wciągnie w wir wydarzeń, pojedynków, w nowy świat pełen smoków i magii. A ja przez pierwszą połowę umierałam z nudów. Nie potrafiłam połapać się w bohaterach, bo autorka postanowiła, że wymieni nam ich jak najwięcej, ale w żaden sposób ich nie rozwinie. Światy były dla mnie jednocześnie strasznie odległe i bliskie, co skutkowało tym, że przy dłuższych przerwach myliłam realia panujące w poznanych krajach. Zanim w ogóle dotarłam do właściwych wydarzeń – może na ostatnich 200 stronach – wcześniej przeczytałam zdecydowanie za dużo rozważań czy zbyt długich opisów niezbyt znaczących dla fabuły. Do dziś nie rozumiem sensu opisywania szkolenia jednej z bohaterek, skoro w sumie nie zostało to w żaden sposób podsumowane (pomijając to, że zostaliśmy poinformowani o tym, jak potoczyły się jej dalsze losy).

Mimo że początkowo powieść jest nudna, rozwlekła, akcji prawie wcale tam nie ma, to w pewnym momencie następuje przełom, to jak oblanie wiadrem zimnej wody – bohaterowie giną, ich tajemnice wychodzą na jaw i zostają ukarani za swoje błędy. Nie jest to może brutalna historia, ale odczuwa się tę różnicę między lekko cukierkowatym wstępem (chyba jedynym problemem są skrytobójcy, jednak nie tacy groźni, jak ich malują), a zakończeniem z przytupem (śmieci, pościgi…). Jest tu jednak kilka nieścisłości bądź wątków, elementów, które nie spodobały mi się, zwłaszcza wątek Tane i królowej krainy, której trafił Loth (zapomniałam jej imienia, nic dziwnego, pojawiła się może na dwudziestu stronach).

Uważam, że ta książka jest naprawdę źle zbudowana, ale fabuła w jakimś stopniu mnie wciągnęła i zainteresowana, więc nie mogę przyrzec, że nie sięgnę po kolejny tom. Na pewno jednak jego lektura zajmie mi równie długo. A być może do tego czasu zapomnę wszystkiego…