28 lutego 2024

[KSIĄŻKA] "WIĘZIEŃ NIEBA" CARLOS RUIZ ZAFÓN

Są ludzie, którzy mają w zwyczaju uśmiechać się przesadnie, kiedy zbiera im się na płacz.

Więzień nieba Carlos Ruiz Zafón

Seria Cmentarz Zapomnianych Książek ma w sobie coś takie, że mimo mieszanych uczuć po przeczytaniu Gry anioła, nie mogłam się powstrzymać przed przeczytaniem trzeciego tomu – Więźnia nieba. I teraz czuję, że powinnam jak najszybciej poznać zakończenie tetralogii – Labirynt duchów. Pech chciał, że na razie tej książki nie mam…

Naprawdę Więzień nieba to kawał dobrej literatury, szczególnie ze względu na to, że łączą się tutaj losy większości bohaterów, których poznaliśmy we wcześniejszych tomach – całej rodziny Sempre (Sempre’ów? nie jestem pewna wymowy i odmiany), Davida Martina, Fermina Romera de Torresa… Na kartach książki pojawiają się też nowi bohaterowie – równie barwi jak ich poprzednicy.

Trzeci tom skupia się na historii Fermina, który jak się okazuje, wcale nie tak przypadkowo trafił na ulice Barcelony w pobliżu księgarni Sempre i Synowie. Punktem wyjścia do opowieści jest jego ślub z Bernardą. Wydaje się, że Fermin ma wątpliwości, czy na pewno powinien się żenić, a Daniel, jego wierny przyjaciel, postanawia mu pomóc. Żeby jednak to zrobić, musi wysłuchać historii życia Fermina i poznać jego wszystkie sekrety. Także te, które bezpośrednio łączą się z przeszłością rodziny Sempre. Gdy Fermin obnaża się całkowicie, Daniel poznaje bolesną prawdę, z którą ciężko mu się pogodzić.

Ta książka składa się z dwóch części, a właściwie dwóch płaszczyzn czasowych. Główna fabuła toczy się w latach 1957–1958 (plus epilog – 1960) i jest kontynuacją historii znanej z Cienia wiatru. Narratorem jest Daniel Sempre, już dorosły chłopak, który ożenił się z ukochaną Beą i razem wychowują syna Juliana. Pewnego dnia w księgarni pojawia się tajemniczy mężczyzna, który zostawia wiadomość dla Fermina. To przede wszystkim przez niego Fermin decyduje się opowiedzieć o swojej przeszłości. I to jest właśnie druga płaszczyzna czasowa. Obejmuje ona lata 1939–1940, czyli czas, który Fermin w większości spędził w więzieniu oraz wzmianki o tym, jak Fermin poznał Daniela i jego ojca i zamieszkał razem z nimi.

To, co jest niesamowite w tej serii, to to, że te płaszczyzny bez przerwy się przenikają i dzięki opowieści Fermina otrzymujemy również kontynuację Gry anioła i dowiadujemy się o pewnym niewspomnianym w drugim tomie epizodzie z życia Davida Martina – jego pobycie w więzieniu. Niezmiernie się ucieszyłam, że chociaż trochę wyjaśnili nieścisłości z Gry anioła. Wtedy nie wiedziałam, co jest prawdą, a co fikcją. Wydawało mi się, że David ma urojenia i całą opowieść sobie wyobraził. Czy tak jest? Odpowiedź można znaleźć w trzecim tomie! Podobnie jest z postacią Isabelle, czyli matką Daniela i przyjaciółką Martina. Dowiadujemy się o niej więcej i możemy zobaczyć, jak spędziła ostatnie miesiące życia. Tutaj wyjaśnia się też, dlaczego inspektor Fumero ścigał Fermina, wydawałoby się, bez powodu.

Klimatycznie historia trzyma poziom, jednak nie zaskakuje tak jak pierwszy tom. Mam wrażenie, że klimat stał mi się już tak bliski, że po prostu nie zwracam na niego aż takiej uwagi. Ach, jeszcze warto wspomnieć o wszelkich cytatach – toż to jest skarbnica mądrości! Oczywiście można znaleźć też te zabawne, ale warte zapamiętania zdania, jednak wiele po prostu przekazuje życiowe prawdy.

Ten tom zakończył się w taki sposób, że wręcz nie mogę doczekać się, aż poznam zakończenie historii. Wprawdzie w Cieniu wiatru jest co nieco informacji o przyszłości – krótka wzmianka o 1966 roku – jednak wciąż jest luka czasowa i brakuje informacji o tym, co działo się między 1958 a 1966. A na pewno dużo!

25 lutego 2024

[KSIĄŻKA] "GRA ANIOŁA" CARLOS RUIZ ZAFÓN

- Źle pan wygląda - zawyrokował.
- Niestrawność - odparłem.
- A co panu zaszkodziło?
- Życie.

Gra anioła Carlos Ruiz Zafón

Krótko po skończeniu Cienia wiatru, zaczęłam lekturę drugiego tomu Cmentarza Zapomnianych Książek pt. Gra anioła. Spodziewałam się tak samo świetnej zagadki kryminalnej i klimatycznych opisów dawnej Barcelony. Trochę zaskoczyło mnie to, że fabuła niemal wcale nie dotyczy bohaterów z pierwszej części. Przynajmniej nie bezpośrednio, bo jak się wkrótce okazuje, w historii pojawiają się między innymi rodzice Daniela Sempre.

Gra anioła to historia Davida Martina, młodego mieszkańca Barcelony boleśnie doświadczonego przez los. W młodym wieku stracił rodziców i od tego czasu musiał radzić sobie sam. Poznajemy go w momencie, gdy pracuje jako dziennikarz w podrzędnej gazecie, ale dzięki przyjaźni z Pedrem Vidalem, znanym pisarzem, zmienia pracę i zaczyna pisać książkę w odcinkach. Niestety, nie pod swoim nazwiskiem. Postanawia to zmienić i decyduje się napisać dzieło swojego życia oraz wynajmuje piękny, stary, ale mroczną historią dom z wieżyczką, o którym zawsze marzył. Pewnego dnia w jego życiu pojawia się Andreas Corelli i oferuje mu fortunę w zamian za napisanie dla niego książki, której jeszcze nie było. Gdy David przystaje na ofertę mężczyzny, w jego życiu zaczynają dziać się niepokojące rzeczy. Czy David Martin na pewno jest bezpieczny?

Opis od razu intryguje. Kurczę, jakby mogło być inaczej, w końcu w środku mrocznej intrygi jest pisarz, a jak wiadomo, dla nas, czytelników, to jedna z najciekawszych postaci. Davida łatwo polubić. Cieszymy się razem z nim z jego osiągnąć i smucimy, gdy coś mu nie wychodzi. Facet wydaje się dość inteligentny, co widać także w jego rozmowach z Corellim na temat nowej książki.

Byłam bardzo ciekawa, co wydarzy się dalej, jednak autor troszeczkę ociągał się z wprowadzeniem wątku kryminalnego. Spora część książki to było przydługie wprowadzenie, które i tak nie pozwala do końca zrozumieć reszty powieści. W pewnym momencie byłam ta skołowana, że zastanawiałam się, czy czegoś nie pominęłam albo czy czegoś źle nie zrozumiałam. Dodatkowo akcja rozwija się bardzo wolno. Większość książki opisuje zwykłe życie bohatera – i ewentualnie spotkania z Correlim – które nie obfituje w zbyt wiele zwrotów akcji. Fabuła nabiera prędkości dopiero wtedy, gdy David Martin uświadamia sobie, że został wplątany w serię dziwnych morderstw. Wtedy zaczyna się walka z czasem. Niestety, ze względu na ten brak proporcji zagadka nie jest tak interesująca, jakby mogła być. Ledwo się zaczyna, a już się kończy – odniosłam wrażenie, że w połowie wątku.

Cień wiatru miał według mnie bardziej klarowną fabułę, która stanowiła logiczny ciąg przyczynowo-skutkowy. Wydarzenia, które po sobie następowały, bezpośrednio wynikały z siebie i mimo że niektóre wydawały się nieco przesadzone, nie brzmiały fantastycznie. W Grze anioła autor postanawia zmienić koncepcję i miesza czytelnikom w głowie – wplata w fabułę elementy, które wydają się nierealne, a wokół głównego bohatera dzieją się rzeczy co najmniej dziwnie. Bardzo żałuję, że Carlos Ruiz Zafón tym razem za wiele nam nie wyjaśnia, a zakończenie tak naprawdę zostawia nas z wielką niewiadomą. Do dziś nie wiem, jak mam rozumieć to, co wydarzyło się w epilogu. Chwilami też zastanawiam się, ile pojawiających się w tej części trupów to ludzie, którzy naprawdę nie żyją. Nie pojmuję (może kolejne tomy coś mi wyjaśnią), ile z tej historii wydarzyło się w rzeczywistości, a ile było wytworem chorego umysłu. Zdecydowanie fabuła pasuje do opowieści człowieka, który nie odróżnia jawy od snu. A może to był jeden wielki sen?

Mimo mojego małego rozczarowania, nie zamierzam porzucić tej serii i chciałabym ją jak najszybciej skończyć. Najnormalniej w świecie nie mogę doczekać się kontynuacji!

22 lutego 2024

[KSIĄŻKA] "TRUP NA PIEKIELNYM WIERCHU" JURAJ ČERVENÁK

Podczas działań wojennych zapach śmierci stał się mu wiernym towarzyszem. Dawno doń przywykł. O wiele bardziej gnębiło go pytanie, co to wszystko oznacza.

Trup na Piekielnym Wierchu Juraj Červenák

Dalej przechodzą mnie dreszcze na wspomnienie tej książki. W ramach swojego postanowienia, aby czytać więcej książek z różnych stron świata, gdy zobaczyłam wśród audiobooków słowacki kryminał, od razu się nim zainteresowałam. Opis nie wydawał się groźny. Jasne, akcja toczy się w XVI wieku, więc mogłam spodziewać się okrucieństwa i innej mentalności, ale jednak przerosło mnie skupianie się na torturach. Znacznie chętniej poczytałabym o obyczajach, życiu bohaterów, relacjach między nimi czy opisach przyrody. Otrzymałam jednak to, co otrzymałam.

Akcja powieści toczy się w XVI wieku w cesarstwie habsburskim rządzonym przez Rudolfa II. Są to czasy niespokojne, ponieważ właśnie teraz Turcy próbują przedostać się na teren cesarstwa, wykorzystując górskie tereny Górnych Węgier. Okazuje się, że Turkom prawdopodobnie pomaga miejscowy zdrajca. Wkrótce do kraju powraca kapitan Stein, jednak nie może nacieszyć się odpoczynkiem – zostaje wybrany, aby odnaleźć zdrajcę i go ukarać. Jego towarzyszem jest Jaroš, naprawdę utalentowany i znany kat. Gdy docierają na miejsce, do Szczawnicy, okazuje się, że sprawa jest bardziej skomplikowana niż im się wcześniej wydawało. Z czasem pojawia się też trzeci ważny bohater – Barbarič – który będzie towarzyszył Steinowi w dalszych przygodach.

Sama historia wydaje się ciekawa zwłaszcza dlatego, że przynosi coś świeżego, czego wcześniej nie było (a przynajmniej nie było zbyt popularne). Klimat średniowiecza częściowo jest oddany, chociaż w moim odczuciu opisy przyrody i obyczajów nie są zbyt dokładne i gdyby nie informacje o władcy czy najeździe Turków można by tę historię potraktować jak zwykły kryminał. Stein, który początkowo szuka wyłącznie zdrajcy, zostaje wplątany w serię niepokojących zdarzeń – trup ścieli się gęsto, a do tego co poniektórzy wspominają także o pogańskich obrzędach mających miejsce na szczycie. Zdecydowanie ciężko jest odnaleźć sprawdzę całego zamieszania, bo gdy tylko Stein i Barbarič przesłuchują kolejnych świadków, na jaw wychodzą kolejne tajemnice zmieniające bieg śledztwa. Sama warstwa kryminalna podobała mi się ze względu na to, że nie była tak oczywista jak mogłoby się wydawać. Zainteresował mnie też konflikt między chrześcijaństwem a pogaństwem – jak widać, mieszkańcy Bańskiej Szczawnicy (miasta, w którym Stein szuka zdrajcy) wcale nie są do końca przekonani do nowej wiary.

Bohaterów jest ich naprawdę dużo i podczas słuchania łapałam się na tym, że mylą mi się postacie albo nie wiem, o kim mowa (a powinnam). Chociaż nie wiem, czy to takie istotne, skoro znaczna część wspomnianych bohaterów i tak zginęła. Jeśli chodzi o głównych bohaterów, to jedynie Barbarič wydawał się ludzki i w jakimś stopniu wzbudził moją sympatię. Wydał mi się postacią dość wiernie przedstawiającą ludzi tamtych czasów. Nie był nieczuły na cierpienie innych, potrafił zrozumieć innych, a także miał własne grzeszki i potrzeby. Natomiast Stein i Jaroš wzbudzają we mnie obrzydzenie. Są zimnymi, wyrachowanymi sadystami, którzy w głowach mają tylko jedno – tortury. Uważam, że Stein wcale nie wykazał się wybitnym inteligentem, rozwiązując zagadkę trupów na Piekielnym Wierchu, bo większość informacji zdobył dzięki Jarošowi torturującemu kolejnych podejrzanych o kłamstwo. Do tego te wszystkie tortury zostały opisane bardzo szczegółowo, co wywoływało u mnie wręcz obrzydzenie. Reszta postaci stanowiła raczej tło. Być może pojawią się oni jeszcze w kolejnych tomach i wtedy ich wątki zostaną rozwinięte.

O, a jeszcze jeśli chodzi o bohaterów – wydaje mi się, że czasami niektóre określenia (na przykład stopnia) były w różnych formach. Zorientowałam się dość późno, ale odczułam tę rozbieżność. Być może pojawiły się tez inne błędy, jednak nie usłyszałam ich. To chyba dobrze.

Słuchałam audiobooka i muszę przyznać, że wykonanie jest świetne. Do teraz jestem pod wrażeniem, jak jedna osoba i odpowiednio dobrane efekty dźwiękowe potrafią nadać klimatu. Głos Jacka Draguna idealnie pasuje do tej dość spokojnej, a przede wszystkim mrocznej historii. Sposób prowadzenia fabuły jest stonowany, wcale nie pospieszny, chociaż mogłoby się tak wydawać, bo niby się dzieje dużo. To, co zasługuje na pochwałę, to fakt, że dodano dźwięki ptaków, szumu drzew, muzykę podkreślającą klimat grozy. Efekty dźwiękowe pojawiają się przede wszystkim na początku rozdziałów (narrator zapowiada wydarzenia), ale czasami też w ich trakcie. W kilku ostatnich słuchanych przeze mnie audiobookach słyszałam takie niestaranne wykonanie (nikt nie zadbał o wyciszenie dźwięków odstawianej wody, skorygowania zbędnych przerw czy zbyt zbitego tekstu), że tutaj aż zaskoczyło mnie, że nie ma żadnego potknięcia ani zbędnych odgłosów. Ogromny szacunek do lektora za pięknie przygotowaną wersję.

Chociaż jest to dopiero pierwszy tom serii o Steinie i Barbariču, to wiem, że tutaj kończy się moja przygoda. Jeśli ktoś lubi takie średniowieczne klimaty z wątkiem kryminalnym, a także nie przeszkadzają mu opisy tortur (które pewnym stopniu zaspokajają sadystyczną część Steina), to na pewno ucieszy się z kontynuacji. Na Słowacji wyszło tych tomów aż dziewięć, więc jest na co czekać.

18 lutego 2024

[KSIĄŻKA] "ZERO" MARC ELSBERG

Wielkie portale internetowe manipulują informacjami, udostępniając wybrane treści w określony sposób. Tym samym oddziałują na postępowanie ludzi..

Zero Marc Elsberg

Żyjemy w czasach, w których nikogo nie dziwi, że z każdej strony otaczają nas nowoczesne technologie świadczące o ogromnym postępie technicznym. Jesteśmy wręcz od nich uzależnieni. Mamy w domach telewizory, laptopy, inteligentne lodówki. Korzystamy z tabletów i czytników. Nie rozstajemy się z telefonami. Nawet informacji szukamy w internecie, a nie w słowniku czy encyklopedii. Wiele osób pisze wyłącznie na komputerze, spotkania zapisuje w internetowym kalendarzu i prowadzi spotkania online. Czy nie udostępniamy w sieci zbyt wielu informacji o sobie? Co, jeśli ktoś wykorzystuje te wiadomości do własnych celów? Czy dalej jesteśmy bezpieczni? Na te i na inne pytania możemy znaleźć odpowiedzi i Zero, drugiej po Blackout książce wydanej w Polsce.

Chociaż fabuła dzieje się przede wszystkim w Londynie, na początku przenosimy się do Stanów Zjednoczonych, gdzie jesteśmy świadkami ataku na prezydenta przebywającego na polu golfowym. Nie jest to jednak napad z pistoletem w ręku, a… dronem. Prezydent Stanów Zjednoczony został zaatakowany przez dron kontrolowany przez grupę tajną organizację nazywającą się ZERO. Jej celem jest pokazanie, że w obecnym świecie nikt nie jest bezpieczny. Drugim ważnym wątkiem jest zabójstwo młodego mężczyzny, który korzystał z inteligentnych okularów. Czy to one są przyczyną jego śmierci? Dziennikarka Cynthia Bonsath, która niezbyt lubi się z nowoczesną technologią, postanawia odkryć prawdę. Podczas swojego śledztwa natrafia na nowoczesną, bardzo popularną platformę – Freemee, która zbiera informacje o użytkownikach, obiecując im, że dzięki temu ich życie będzie lepsze – staną się bogatsi, poprawią swoje zdrowie, osiągną to, co wydawało się zbyt odległe. Z czasem w głowie czytelnika rodzą się kolejne pytania. Czy taki postęp technologiczny jest bezpieczny? Kim jest ZERO? Jaki jest ich cel? W jaki sposób funkcjonuje Freemee? Kto odpowiada za zabójstwa?

Historia Cynthi Bonsath nie jest prosta i nudna. W jej życiu naprawdę wiele się dzieje i chociaż ona sama tego nie chce, zostaje wplątana w wojnę między wielkimi gigantami. Bardzo mi się spodobało, że jest ona przedstawicielką starszego pokolenia, dla którego telefon nie jest całym światem i które potrafi poradzić sobie bez nowoczesnych technologii. Dzięki temu możemy spojrzeć na świat właśnie z perspektywy osoby postronnej, obserwatora, który i tak staje się w internecie rzeczą, której wartość wzrasta. Bohaterka na łamach powieści wiele przeżywa. Dzieje się tutaj naprawdę dużo, a Cythia mimo woli bierze w walce między dwoma organizacjami o przeciwnej hierarchii wartości.

Świat, w którym żyje główna bohaterka, to świat, w którym nikt nie jest anonimowy, w którym bez przerwy jesteśmy obserwowani i podsłuchiwani. Czy nadal możemy być sobą w tym świecie?

Ze względu na tematykę lektura jest naprawdę wciągająca, ponieważ autor kreśli bardzo udaną, ale też nie napawającą optymizmem wizję przyszłości. Jest to świat zdominowany przez nowoczesne technologię. Stało się tak przede wszystkim dlatego, że młodzi ludzie chcą się rozwijać i doskonalić, a także nie widzą wad ani niebezpieczeństw wynikających z publikacji zbyt wielu informacji o sobie. Tak naprawdę nasza prywatność staje się towarem – im więcej zdradzimy, tym więcej będziemy mieć z tego korzyści. Niestety nie są świadomi tego, że poprzez różne aplikacji są jednocześnie kontrolowani i ciągle obserwowani. Nie musze przejmować się zastanawianiem się nad tym, czy dobrze się odżywiają, o której powinni iść spać, w co się ubrać lub czy ktoś jest godny zaufania. Smartwatch, telefon, a nawet inteligentne okulary chętnie udzielają porad, przez co wpływają na praktycznie każdy aspekt ludzkiego życia

 Wizja świata wykreowana przez Marca Elsberga jest bardzo niepokojąca. We wstępie i posłowiu zwraca uwagę na to, do czego nasz świat dąży. Jego uwagi są bardzo trafne, a warto zauważyć, że pisał tę książkę około dziesięć lat temu, gdy wszystko jeszcze powoli się rozwijało. I mimo że wciąż wiele przed nami, to już teraz powinniśmy obawiać się, co będzie dalej i czy wciąż będziemy istotami myślącymi samodzielnie i ceniącymi sobie prywatność.

Jedyne, czego mi w tej książce zabrakło, to mocnego zakończenia. Obecne wydaje mi się trochę mdłe w porównaniu do całej historii.

 

Uważam, że ta książka mogłaby być świetnymi lekturą dla młodych ludzi. Szokują, zwracają uwagę na aktualny problem, zmuszają do przemyśleń i inicjują dyskusję. Gdzie są granice naszej prywatności? Czy w dobie wszechobecnego internetu wciąż możemy mówić o prywatności?

17 lutego 2024

[KSIĄŻKA] "WESELA NIE BĘDZIE" MAŁGORZATA STAROSTA

Edyta nie lubiła pożegnań, dlatego też ze wszystkich sił starała się ich unikać.

Wesela nie będzie Małgorzata Starosta

Z Małgorzatą Starostą spotkałam się w swoim życiu już nie raz. Czasami były to lepsze, czasami gorsze spotkania, ale pierwszy tom o pruskich babach okazał się bardzo ciekawą i wciągającą lekturą, dlatego bez wahania sięgnęłam po drugą część – Wesela nie będzie. Jest to bezpośrednia kontynuacja losów Edyty Prusko, która w swoim życiu trochę już przeszła. I tym razem autorka nie oszczędza bohaterki, a sam tytuł mówi, że  tutaj na pewno wydarzy się coś niesamowitego!

Edyta Prusko powoli staje na nogi – decyduje się na rozstanie z Rafałem i rozpoczęcie życia od nowa. Może uda jej się tym razem znaleźć szczęście? Planuje również wrócić w rodzinne strony, aby tam odzyskać spokój, jednak zanim to się stanie, wybiera się na Dolny Śląsk do Szklarskiej Poręby razem ze swoimi niezastąpionymi, wiernymi przyjaciółkami. Wydawałoby się, że jest to świetny pomysł na to, aby zapomnieć o ostatnich wydarzeniach, ale nie w przypadku Edyty. Problemy pojawiają się już na samym początku – jedna z koleżanek, Andzia, nie pojawia się na peronie, a zamiast niej Edyta w pociągu spotyka swoją ukochaną teściową, Adaminę Lukrecję Surym. Wydawać by się mogło, że gorzej być nie może, ale jednak – kobieta po raz kolejny znajduje się w centrum kryminalnej intrygi.

W trylogii Pruskie baby bardzo podoba mi się to, z jaką zręcznością Małgorzata Starosta łączy elementy obyczajowe i komediowe z wątkiem zaginięcia i morderstwa. Wszystko pięknie się uzupełnia, a czytelnik może jednocześnie próbować rozwiązać zagadkę kryminalną, ale też lepiej poznać główną parę bohaterów – Edytę i komisarza Bączka – oraz ich bliskich. Fabuła okraszona jest wspaniałymi wspomnieniami z przeszłości, które sprawiają, że lektura jest jeszcze ciekawsza. Bardzo polubiłam całą paczkę przyjaciółek, które mimo tego, że są całkowicie różne, mają własne problemy, dogadują się bez problemu i są gotowe zrobić dla siebie wszystko. Z uśmiechem słuchałam ich rozmów, a dzięki świetnej lektorce, Annie Ryźlak, jeszcze bardziej poczułam ten klimat.

Autorka porusza w tym tomie problem relacji – przyjacielskich, rodzinnych i miłosnych. Edyta Prusko w tym tomie wiele przechodzi. Doświadcza zdrady, niezrozumienia i rozczarowania, lecz także otrzymuje ciepło i miłość. Nie jest sama, bo chociaż z Rafałem to już koniec, ma po swojej stronie innych bliskich.

Książka napisana jest ładną, lekką polszczyzną, dzięki czemu czyta się ją z przyjemnością. Mimo trudnej tematyki, można się podczas lektury zrelaksować i odpocząć, bo humoru nie brakuje. Zarówno wydarzenia, jak i sposób wypowiedzi bohaterów, potrafią ubawić do łez.

Nie wiem dlaczego, ale bardzo ciężko recenzuje mi się powieści Małgorzaty Starosty – czuję, że chcę powiedzieć wiele, ale tak naprawdę nie potrafię ubrać tego w słowa. Niemniej jednak polecam gorąco tę kontynuację, a także finał historii – Kwestię czasu (mam już za sobą).

14 lutego 2024

[KSIĄŻKA] "DEFEKT" OLGA KRUK

Wszystko, co robisz, ma długofalowe skutki. Dziś może ci się wydawać, że podjęta przez ciebie decyzja jest dobra, ale za tydzień, za rok, za dziesięć lat może się okazać, że to była najgorsza decyzja w twoim życiu.

Defekt Olga Kruk

Tym razem chciałabym opowiedzieć o książce mało znanej, a która pod względem tematyki nie odbiega od wielu wypromowanych w ostatnim czasie thrillerów. Defekt Olgi Kruk to jej debiutancka powieść, która ma w sobie wiele z thrillera i powieści psychologicznej, ale raczej niewiele z kryminału. Nie planowałam czytać tej książki, znalazłam ją przypadkiem. Zainteresował mnie tytuł, a że jest to krótka lektura, to szybko się z nią uwinęłam. Muszę przyznać, że autorce bardzo dobrze wyszło wykreowanie głównej bohaterki i jednocześnie narratorki.

Opis na okładce jest naprawdę intrygujący. Morderstwo, obsesja, prześladowanie.  Historia zaczyna się od wspomnienia – Liwia, główna bohaterka, znajduje w kuchni swojego męża, Ariela, z nożem wbitym w klatkę piersiową. Wtedy jej świat się wali – traci ukochanego i zostaje sama z około rocznym (tak mi się wydaje) dzieckiem. Nie może czuć się bezpieczna, ponieważ morderca wciąż ją obserwuje i prześladuje. Teraz musi sama zmierzyć się z problemami, demonami przeszłości i zadbać o siebie i syna Doriana.

Historię poznajemy z perspektywy Liwii, co z jednej strony jest bardzie fajnym zabiegiem, bo odczuwamy strach i napięcie towarzyszące kobiecie, a z drugiej bardzo denerwujące, bo Liwia nie jest postacią, którą łatwo polubić. Mnie bardzo, ale to bardzo irytowała. Jej zachowania i reakcje na wydarzenia były chwilami absurdalne. Zastanawiałam się, czemu ta kobieta nie jest jeszcze w szpitalu psychiatrycznym. Męczyły mnie jej opowieści, zwłaszcza trudno było mi się skupić, gdy wydarzenia teraźniejsze mieszały się ze wspomnieniami, szczególnie rozmowami.

Początkowo opowieść bardzo się wlecze. To, co mogłoby zostać napisane na kilku stronach, ciągnie się na kilkanaście, a akcja wcale nie posuwa się do przodu. Dopiero gdzieś w drugiej połowie książki fabuła nabiera odrobiny tempa, chociaż i to nie pasuje mi do kryminału. Najgorsze jest to, że to nawet nie jest powieść psychologiczna! Wprawdzie autorka porusza temat wyparcia przez świadomość ciężkich chwil czy obsesji, jednak jest to tylko namiastka.

Nie odczułam żadnych pozytywnych uczuć w stosunku do bohaterów. Liwia, Ariel, Konrad, Edyta… Nikt nie przypadł mi do gustu. Wszyscy postępowali nieracjonalnie i słono zapłacili za swoje działanie. To, co dzieje się na końcu, było bardziej śmieszne niż przerażające. Może gdyby wszystko było opowiedziane z perspektywy wszechwiedzącego narratora, odebrałabym historię inaczej. Wtedy nawet chętnie poznałabym dalsze losy bohaterów! Ewentualnie może skusiłabym się na kontynuację, gdyby był to portret psychologiczny Liwii.

Autorka świetnie się nami, czytelnikami, bawi. Podsuwa mnóstwo mylnych tropów, kluczy między tajemnicami z przeszłości i niczego nie mówi wprost. Byłam wręcz zaskoczona tym, jak dobrze udało jej się ukryć przed czytelnikami prawdę, a nie było to najłatwiejsze. Kilkukrotnie zdarzyło się (nawet u sławetnej Agathy Christie!), że sposób opowieści zepsuł całą zabawę. Miałam kilka hipotez, co tak naprawdę stało się w domu Ariela i Liwii i na to, kto prześladuje kobietę, ale jakoś od początku wiedziałam, jaka jest prawda. Nie jest to wina autorki, a raczej po prostu moje przeczucie.

Ta książka to debiut Olgi Kruk. Nie jest to zła książka, ale też chwilami męczyłam się, czytając o prześladowaniu Liwii. Myślę, że można by lepiej dopracować tę historię.

 

PS Bardzo spodobał mi się tytuł – po przeczytaniu książki, wiemy, o jakim defekcie mówi autorka i nie można nie przyznać jej racji. Wszyscy mamy defekty, które czasami mogą utrudniać nam życie lub wręcz je niszczyć. Liwia też ma defekt, którego jest świadoma. I to on nie pozwala jej normalnie funkcjonować w świecie. Powinniśmy walczyć z tym, co sprawia, że nie odnajdujemy się w świecie lub jesteśmy toksyczni.

12 lutego 2024

[DRAMA] "A SHOULDER TO CRY ON" SONG SOO LIM

Kiedy inna osoba cię lubi, bądź pewny, że ty też ją lubisz.

Lee Da Yeol, A Shoulder to Cry On

To jedna z moich pierwszych dram BL po długiej przerwie. Obejrzałam ją, tak mi się wydaje, wkrótce po  Life: Senjou no Bokura: Directors Cut. Od razu zauważyłam dużą różnicę w kreacji bohaterów i fabuły. Przeżyłam też duże rozczarowanie zakończeniem, co sprawiło, że ciężko jest mi tę historię ocenić.

Głównymi bohaterami tej dramy są Lee Da Yeol, samotnik trenujący łucznictwo, i Jo Tae Hyun, jeden z najpopularniejszych chłopaków w szkole. Chodzą do jednej klasy, jednak nie utrzymują kontaktu i nie spędzają razem czasu, raczej się ignorują. Wszystko zmienia się w momencie, gdy oboje trafiają do gabinetu pielęgniarki i dochodzi między nimi do drobnej sprzeczki – na łóżku. Sytuacja zostaje przez innych źle zinterpretowana i chłopcy – a przede wszystkim Lee Da Yeol – muszą zmierzyć się z plotkami na ich temat. Jest to początek relacji, która dość szybko przeraża się w przyjaźń. A przynajmniej tak się na początku wydaje.

I nie wiem, co mogłabym i powinnam teraz powiedzieć. Fabuła od początku wydała mi się nieco dziwna – romantyczna scena na łóżku wydawała mi się trochę sztuczna. Było zbyt dużo dodatkowych efektów, które niby miały dodać klimatu, ale mnie się nie spodobały. Kolejne wydarzenia też nie do końca były naturalne i nie dostrzegłam tego momentu, kiedy bohaterowie przestali się tylko lubić. Nawet nie do końca rozumiałam, czemu w ogóle zostali przyjaciółmi, zwłaszcza że Jo Tae Hyun robił wszystko, aby jeszcze bardziej zdenerwować Lee Day Yeol. Początkowo widać tę niechęć z jego strony, szybko jednak zmienia się w coś innego.

Zapomniałam w ogóle wspomnieć, że jest to webtoon, który składa się z siedmiu dość krótkich, bo trzydziestominutowych odcinków. Jest to niewiele, aby dobrze zarysować historię, szczególnie wtedy, gdy ostatni z nich opowiada o wydarzeniach po przeskoku czasowym. Podzieliłabym tę dramę na trzy części – zapoznanie i niechęć, zrozumienie własnych uczuć, lata później. Wbrew temu, co mogłoby się wydawać, druga część wcale nie jest najdłuższa. To tylko drobny epizod w całej opowieści. Większość fabuły dotyczy poznawania się i niezrozumienia. Nie powiem, żeby to było złe – po prostu nieproporcjonalne do reszty. A same uczucia bohaterów słabo wyjaśnione.

Najgorsze w tym wszystkim było zakończenie. Najpierw bohaterowie między sobą wyjaśniają niektóre sprawy, jednak nie tak do końca, ponieważ wątek urywa się, a potem, odcinek później, reżyser raczy nam przeskokiem czasowym i nagle bohaterowie są starsi o kilka lat i znajdują się w zupełnie innych miejscach. Miałam wrażenie, ze poznaję ich od nowa i próbuję zrozumieć. A to nie wszystko! Chwilę później mamy kolejne zmiany. Mijają kolejne lata, a działania bohaterów stają się coraz mniej logiczne.

Nie jestem pewna, ale ta drama powstała chyba na podstawie internetowej mangi – być może z tego wynikają te nieścisłości. Uważam jednak, że można było trochę wydłużyć seans i lepiej przedstawić dalsze losy bohaterów. Pod koniec odniosłam też wrażenie, że takie zakończenie wynika przede wszystkim z braku umiejętności lub chęci głównej pary aktorów, którzy chcieli zagrać jak najmniej, ale wyrazić jak najwięcej. Polubiłam ich, jednak uważam, że jeśli zdecydowali się zagrać w takiej serii, powinni bardziej się wykazać. Mimo wszystko.