29 grudnia 2023

[KSIĄŻKA] "SERCE WOJOWNIKA SŁOŃCA" SUE LYNN TAN

(...) Czasem jednak w legendach nie chodzi o „jak”, ale „dlaczego”.

Serce Wojownika Słońca Sue Lynn Tan

Sue Lynn Tan to dla mnie swego rodzaju zaskoczenie. Jej debiut, Córka Bogini Księżyca, urzekł mnie sposobem opisywania relacji między bohaterami i skupieniem się na drobnych detalach i gestach. To było coś innego na tle wielu młodzieżowych romansów, które często w moim odczuciu są bardzo nachalne. Brakuje w nich takiego przejściowego etapu w relacjach, który pogłębiłby historię. To wszystko otrzymałam w pierwszym tomie dylogii (przynajmniej oficjalnie, po przeczytaniu drugiego tomu mam wątpliwości) pt. Niebiańskie Królestwo.

Czy drugi tom utrzymał ten sam poziom co pierwszy? Niestety, moim zdaniem – nie. Tym razem Sue Lynn Tan o wiele bardziej skupiła się na problemach, z jakimi boryka się kraina nieśmiertelnych, oraz niezdecydowaniu Xingyin.

Autorka w pierwszym tomie wprowadza nas w magiczny świat i dość skrupulatnie wyjaśnia, czym jest kraina nieśmiertelnych, jak podzielony jest świat i jak działa magia. Robi to zręcznie i w interesujący sposób, dlatego tak szybko sięgnęłam po kontynuację. Teraz też dostajemy nową porcję wiedzy, tym razem bardziej szczegółowej – poznajemy lepiej krainy otaczające Niebiańskie Królestwo. W tym tomie jest więcej postaci, które chociaż nie odgrywają dużej roli, pozwalają lepiej zrozumieć zasady panujące w tym świecie. Autorce udało się mnie kilka razy zaskoczyć swoimi pomysłami.

Serce Wojownika Słońca to w pewnym sensie historia o dojrzewaniu – zarówno fizycznym, jak i psychicznym. Xingyin po tym, jak uratowała siebie i matkę, wraca wreszcie do domu, gdzie może odpocząć, zregenerować siły po trudach walki, a także spotkać się z najbliższymi. To dla niej bardzo dobry czas – czuje się spokojna i bezpieczna, ale nie jest już ograniczona przez nikogo. Jednakże jej szczęście nie trwa długo. Okazuje się, że życie mieszkańców księżyca po raz kolejny jest zagrożone a Niebiański Cesarz wcale nie zamierza dać jej spokoju. A może nie tylko władca? Wkrótce całe królestwo pogrąża się w ciemności, gdy nowy wróg ujawnia swoje oblicze i próbuje zdobyć większe wpływy. Nigdzie nie jest bezpiecznie, więc Xingyin nie może po prostu uciekać. Pytanie jednak, czy ma tyle siły i odwagi, aby po raz kolejny stawić czoło złu?

Autorka nie mówi wprost, ile bohaterowie mają lat, ale ich zachowanie pozwala zauważyć, że niektórzy z nich dorośli i przeżyli, a ich sposób patrzenia na świat uległ zmianie. Sue Lynn Tan pokazuje też, jak bardzo może różnić się światopogląd dzieci i rodziców, a także to, że młodzi chcą zmian, choć nie kosztem rewolucji. Liwei i Xingyin stoją przed ogromnym problemem – jak zmienić świat, jednocześnie nie buntując się przeciwko Niebiańskiej Parze i nie skazywać bliskich na cierpienie? Gdyby im się udało, znaleźli sposób, myślę, że ich związek byłby jednym z piękniejszym w literaturze młodzieżowej.

Niestety, nie otrzymałam tego, czego chciałam – jak wcześniej mówiłam, Xingyin jest zbyt niezdecydowana i niedojrzała, aby wybrać osobę, z którą chciałaby spędzić przyszłość. Mówiąc szczerze – nie rozumiem tego. Liwei to naprawdę dobry materiał na męża. Jest następcą tronu i obowiązuje go królewska etykieta, co zniechęca główną bohaterkę (i jestem w stanie to zrozumieć, naprawdę, ale uważam, że autorka mogłaby spokojnie z tego wybrnąć – wiele było królowych, które w pewnym stopniu stawiały na swoim, a tutaj jeszcze świat jest na tyle nierozwinięty, że wiele można by dodać). Natomiast Wenzhi, kolejny kandydat na męża, także syn następny tronu (tym razem Królestwa Demonów) to główny zły z pierwszego tomu, który potężnie skrzywdził córkę bogini księżyca. Interesująca postać, polubiłam go jak większość antagonistów, ale, proszę, on nie pasuje w żadnym stopniu do Xingyin! Nie ma między nimi żadnej chemii! Ale mimo wszystko Wenzhi stara się jak może, aby wyrazić swoje uczucia i zdobyć serca ukochanej.

Zakończenie bardzo zaskakuje – w ogóle nie myślałam, że losy bohaterów mogą się tak potoczyć. Tak swoją drogą: akurat ten wątek skojarzył mi się z Trylogią Czarnego Maga Trudi Canavan, jednak w lżejszym wydaniu. Dlatego też oczekuję kontynuacji.

Jak ciekawostkę warto dodać, że na końcu książki pojawia się krótka charakterystyka bohaterów, w której jednaj bardzo brakowało mi polskiej transkrypcji wyjaśniającej, jak przeczytać ich chińskie imiona. Duża część naprawdę sprawiała mi problem – niestety angielski sposób zapisu jest zupełnie niezrozumiały i mało konsekwentny. Do dziś nie wiem dokładnie, jak wymówić imię głównej bohaterki.

 

PS Przepraszam za wszystkie ewentualne błędy w imionach! Chiński nie jest moją mocną stroną :).

[KSIĄŻKA] "JEŹDZIEC MIEDZIANY" PAULLINA SIMONS

Są rzeczy gorsze niż śmierć.

Jeździec miedziany Paullina Simons

 

O Paullinie Simons i Jeźdźcu miedzianym zawsze było głośno. Można powiedzieć, że przez całe życie słyszałam, jaka ta historia jest poruszająca i trzymająca w napięciu. W większości czytałam wyłącznie pozytywne opinie, ludzie wręcz rozpływali się nad tą lekturą. Nie mogłam się jednak przełamać, aby przeczytać Jeźdźca miedzianego, jedną z ulubionych książek mojej mamy. Po jakimś czasie zaczęłam znajdywać także negatywne recenzje powieści, w których czytelnicy wytykali wiele nieścisłości, a czasami wręcz głupot. Wreszcie postanowiłam, że warto zobaczyć, co kryje w sobie opowieść o Tatianie i Aleksandrze.

Mnogość dobrych słów i opis na okładce sugerują, że będzie to wciągająca historia o niełatwej miłości w czasach II wojny światowej. Interesujące było dla mnie to, że fabuła nie dzieje się w Polsce, a w Rosji i nie dotyczy w żadnej mierze Polaków – takich historii znam wiele – a mieszkańców Peterburga (nazywanego wówczas Leningradem). Oczywiście w głównej mierze Tatiany i Aleksandra (wszak to historia o ich miłości), ale także innych Rosjan, którzy zamieszkiwali w tamtych czasach miasto. Niemniej jednak według blurbu najważniejsza jest miłość między bohaterami i trudności, z jakimi muszą się zmierzyć, aby być razem. Czy to jednak w tamtych czasach możliwe?

Nie jest ani trochę przekonana, że ta historia mogłaby się wydarzyć naprawdę nawet w najmniejszym stopniu. Absurd goni absurd, a napędzany jest jeszcze bardziej przez infantylny, dziecinny język, jakim posługuje się autorka. Czułam się, jakbym czytała internetowe opowiadanie nastolatki. Brakowało mi nie tylko ładnego słownictwa, które mogłoby potwierdzić, że nasza Tatiana dorosła, lecz także dojrzałego stylu, który tworzyłby klimat. W dużej mierze to właśnie język sprawiał, że Tatiana i Aleksander wydawali się okropnie dziecinni i niedojrzali. Myślę, że gdyby wypowiadali się, jak na dorosłych ludzi przystało, ich rozmowy nie wydawałyby się błahe i głupie, bo wszak ich problemy nie były bezpodstawne (no, zależy jakie). Jedynym plusem tej sytuacji było to, że zarówno zdania, jak i akapity były dość krótkie i lektura szybko mija. Niby siedemset stron, a czułam, jakby to było ledwie czterysta.

Paullina Simons próbuje ukazać miłość na tle tragicznych czasów, jednak nie udaje jej się to tak dobrze, jak wielu innym autorom poruszającym podobny temat. O wojnie czytałam chyba wyłącznie z perspektywy Polaków i Żydów, więc o oblężeniu Leningradu wiedziałam niewiele. Może dlatego opis głodu do mnie trafił. Niemniej jednak, gdy porównałam go z opisami II wojny światowej w polskiej literaturze, zdecydowanie czegoś mi zabrakło. Zwłaszcza, jeśli wziąć pod uwagę Medaliony Zofii Nałkowskiej, które czytałam jeszcze zanim poszłam do liceum, a które na trwałe wyryły mi się w pamięci. Tutaj po prostu ten głód był. Śmierć kolejnych osób nie poruszała mnie, nawet jeśli były one bliskie głównej bohaterce. Ten problem nie został pogłębiony. Chwilę czytamy o zimnie, głodzie, szaleństwie, a za chwilę wkracza Aleksander (święty Aleksander, który nie ma nic do stracenia – oprócz Tatiany) i wszystko jest w porządku. Bardzo się to rzuca w oczy, bo w drugiej połowie książki czytamy o sielskim życiu przepełniony erotycznymi doznaniami. Myślę, że jeśli nie jesteśmy w stanie czegoś opisać, nie powinniśmy się tego podejmować.

Nie wiem, na ile wydarzenia opisane w książce są prawdziwe, ale niektóre sytuacje wydawały mi się wręcz nieprawdopodobne. Aleksander, żołnierz biorący udział w niebezpiecznych operacjach wojskowych, wydaje się niewzruszony, a głód, którego doświadczyła Tatiana, szybko odpływa w niepamięć (nie, to wcale nie były lata…). A najśmieszniejsze w tym wszystkim było przywiązanie Tatiany do starszej siostry, Daszy, i jej poświęcenie, by siostra, również zakochana w Aleksandrze, nie dowiedziała się o ich romansie – nota bene romansie, który trwał miesiącami, po kryjomu, mimo tego, że oficjalnie Aleksander i Dasza byli parą!

Z czego tak właściwie składa się ta książka? Z absurdu, głupoty, infantylności i kłamstwa. I wcale nie chodzi mi o to, jakoby książka była stekiem bzdur – po prostu bohaterowie kłamią niemal bez przerwy.

Myślę, że gdyby nie to, że moja mama uwielbia tę książkę i że szybko się ją czyta, porzuciłabym ją w połowie, aby się nie męczyć. Nie wiem nawet, czy w przyszłym roku sięgnę po dalsze losy Tatiany i Aleksandra. Obawiam się, że ilość tragedii, jakie ich spotykają, może mnie przerosnąć.

22 grudnia 2023

[DRAMA] "BED FRIEND" CHEEWIN THANAMIN WONGSKULPHAT

Nie musisz być silny, kiedy jesteś ze mną.

King, Bed Friend

Bed Friend to zdecydowanie jedna z moich ulubionych dram z gatunku BL! Ze względu właściwie na wszystko – fabułę, aktorstwo, oprawę graficzną… Uważam, że jest świetna historia, a do tego opowiedziana w odpowiedni sposób. Porusza tak wiele ważnych tematów, że jestem zdziwiona, że można było to zawrzeć w dziesięciu odcinkach.

Ma ona jednak swoich zagorzałych przeciwników i wcale się temu nie dziwię. Każdy z nas ma zupełnie inną wrażliwość czy moralność, charakteryzuje nas inne poczucie humoru czy zmysł estetyki. Rozumiem zarzuty, że ta opowieść opiera się przede wszystkim na seksie i traumach – a przynajmniej w porównaniu do innych dram azjatyckich – jednak czuję w obowiązku tym krytycznym opiniom się przeciwstawić i wyjaśnić, dlaczego jestem innego zdania.

Wiecie, tym, co jest najpiękniejsze w tej historii, jest relacja głównych bohaterów. Ona zmienia się, ewoluuje, kształtuje, dojrzewa. Na początku tym, co łaczy Kinga i Ueę jest, delikatnie mówiąc, niechęć. Ze strony Uey – wręcz ogromna. King jest uosobieniem wszystkich tych cech, których Uea nie lubi. To zwykły podrywacz, który nie potrafi powstrzymać swojego popędu seksualnego i sypia z wieloma mężczyznami. Jest też cholernie przystojny, szarmancki, cwany, co wykorzystuje w codziennych sytuacjach. Ich pierwsze spotkanie nie należało do najlepszych – to właśnie wtedy King zaprezentował się z najgorszej możliwej strony i od razu zniechęcił do siebie Ueę. Natomiast sam King całkiem inaczej podchodzi do ich relacji – chciałby w pracy i poza nią utrzymywać przyjacielskie stosunki i stara się (jak może), aby przekonać do siebie drugiego mężczyznę. Niestety bardzo ciężko jest mu zatrzeć pierwsze wrażenie, jakie wywarł na koledze z pracy.

Momentem przełomowym w ich relacji jest to, co wydarzyło się po pewnej imprezie firmowej, na której zdenerwowany, rozczarowany i załamany Uea wypił stanowczo za dużo, a w konsekwencji nie był w stanie samodzielnie wrócić do domu. Jego wybawicielem okazuje się King, który po raz kolejny pokazuje, że jest odpowiedzialnym mężczyzną i martwi się o innych. Chociaż koniec końców lądują w łóżku, nie jest to wina nachalnego Kinga, który nie może się powstrzymać przed wykorzystaniem kolegi z pracy, a jego kolegi. Jasne, mógł zdecydowanie powiedzieć nie, odsunąć się, ale tak naprawdę nie zrobił drugiemu mężczyźnie krzywdy. Jak łatwo się domyślić, Uea wcale nie jest zadowolony z takiego obrotu sprawy i gdy budzi się następnego dnia, ucieka jak najszybciej i postanawia unikać Kinga, który jednak nie zamierza się tak szybko podać i postanawia wyjaśnić sobie wszystko z Ueą. Tak zaczyna się pełna zwrotów akcji historia miłosna między bogiem seksu a niepewnym siebie mężczyzną.

W tej dramie jest poruszonych wiele trudnych tematów w niesamowicie pięknym, pełnym uczuć wydaniu! Są takie sceny, które bardzo mnie urzekły i podczas których odczuwałam przyjemne ciepło na sercu. To, w jaki sposób King traktuje Ueę, jest wzorem dla innych. Wydawałoby się, że czasami to drobne, ledwo znaczące gesty, jednak dla osoby wielokrotnie skrzywdzonej – przez rodzinę i znajomych – są zupełnie innego kalibru. King to empatyczna postać, rozumiejąca uczucia innych. Wsłuchuje się w innych, ale nie poświęca swojego szczęścia. Wie, kiedy przytulić, kiedy doradzić lub słuchać.

King jest dla Uey przeogromnym wsparciem w trudnych chwilach, jest ostoją bezpieczeństwa. Przy nim Uea może pozwolić sobie na wytchnienie i szczerość. Jest to odpowiednia osoba, przed którą można się otworzyć i przestać ukrywać swoje uczucia. Oboje szybko zdają sobie sprawę, że to już nie jest tylko relacja opierająca się na seksie. Oczywiście przez długi czas korzystają ze swojej umowy, aby być blisko siebie, jednak z czasem oboje chcą czegoś więcej.

Słyszałam wiele zarzutów dotyczących zwłaszcza postaci Uey, który wielokrotnie przesadza. Jak już jednak kiedyś mówiłam – przy okazji dramy My strange hero – często ciężko nam zrozumieć osoby, które przeżyły traumę, a jeszcze trudniej uwierzyć, że możliwe jest, aby tak wiele złych rzeczy przydarzyło się jednej osobie.  To, jakie mamy mniemanie o sobie, jakie podejście do życia, jaki sposób bycia determinuje nasze dalsze losy. Uea to i tak zuch chłopak, który mimo że został sam, z wieloma problemami sobie poradził – tak, jak umiał, i na tyle, na ile był w stanie. Jeszcze trochę pozostało mu do przepracowania, a dzięki pomocy innych na pewno mu się to uda. I czeka go pełne szczęścia życie.

Ostatnią rzeczą, o której chciałabym wspomnieć, jest aktorstwo – zakochałam się w Kingu! Ta pełna emocji twarz, te czułe gesty! Mistrzostwo. Czułam nawet na sobie ten pełen pożądania wzrok i odczuwałam mrowienie w ciele. Uważam, że to jeden z najlepszych aktorów grający w BL. Gra aktorska podczas scen erotycznych – majstersztyk.

 

To również drama powstała na podstawie nowelki (jak się okazuje, jak wiele BL, które obejrzałam), która – jeśli ktoś jest zainteresowany – także doczekała się fanowskiego tłumaczenia. Warto przeczytać, ponieważ obie historie nieco się od siebie różnią.

 

20 grudnia 2023

[KSIĄŻKA] "7736 KM POMIĘDZY KOREĄ POŁUDNIOWĄ A POLSKĄ" MIJIN MOK

 

Język jest bardzo ważny, jeżeli chcemy naprawdę poznać kulturę danego kraju lub społeczności.

7736 km pomiędzy Koreą Południowa a Polską Mijin Mok

 

Jeżeli w jakimś stopniu interesujecie się Koreą Południową i często przeglądacie YouTube’a, to na pewno kojarzycie taki kanał Koreanka. Jest dość popularny (ma około pięć lat), a jego autorka, Mijin Mok, od kilku lat mieszka w Polsce i opowiada o swoim życiu. Filmiki są bardzo ciekawe i, co bardzo ważne, w całości po polsku. Mijin Mok przyjechała do Polski na wymianę studencką. Dlaczego akurat do naszego kraju? Ponieważ w Korei wybrała bardzo nietypowe studia – polonistykę! Właśnie dzięki temu udało jej się napisać własną książkę i wydać ją w Polsce.

7736 km pomiędzy Koreą Południową a Polską to pełna refleksji książka, która pozwala nam, Polakom, lepiej zrozumieć koreański świat. Powiedziałabym, że są to reportaże poruszające różnorodną problematykę. Mówi zarówno o podobieństwach, jak i różnicach między narodami, a także wyjaśnia wiele nurtujących kwestii dotyczących jedzenia, edukacji, pracy czy rodziny. Rozdziały są dość krótkie, jednak interesujące.

Jest to z pewnością lektura dla tych, którzy o Korei Południowej wiedzą niewiele albo zdążyli już trochę poznać kulturę tego kraju, ale wciąż dużo nie rozumieją. Mijin Mok, jako studentka filologii polskiej i od kilu mieszkanka Polski, bardzo dobrze nas rozumie i dokładnie, a przy tym w bardzo prostu sposób odpowiada na nurtujące nas pytania, opowiada o historii Korei (i jej podobieństwach z historią Polski), jej języku, przesądach czy codziennym życiu. Ja niestety wiedział niemal wszystko, jednak i tak dobrze się bawiłam!

Nie powiedziałabym, że śledzę jej kanał na YT, ale zdarza mi się co jakiś czas wpaść na jej filmik i obejrzeć go z przyjemnością Koreańczykom naprawdę trudno nauczyć się języka polskiego (to zupełnie inny sposób mówienia!), a u Mijin Mok widać duży postęp. Ale to, co mnie jeszcze bardziej zaskoczyło, jest właśnie język tej książki, którą dziewczyna napisała samodzielnie po polsku. Wprawdzie jej mąż jest Polakiem i na pewno brał udział w pisaniu, jednak na podziw należy to, że Mijin Mok myśli po polsku i była w stanie przekazać tak wielką wiedzę.