17 kwietnia 2024

[DRAMA] "BECAUSE OF YOU" ZERO CHOU

Od dziś mój dom to także twój dom.

Yuan Jun Cheng, Because of you

Trochę w to nie wierzyłam, ale sprawdziłam i naprawdę dotychczas nie oglądałam nic z Tajwanu. Mam jednak na liście kilka dram z tego kraju – głównie są to adaptacje mang albo serie BL. Zaczęłam od Because of you, ponieważ słyszałam wiele pozytywnych opinii o tajwańskich historiach o gejach, w tym akurat o tej dramie. Skusiło mnie to, że jest krótka – zaledwie dziesięć piętnastominutowych odcinków – a do tego fabuła zapowiadała się interesująco.

Drama opowiada o trzech braciach – Chengu, Dao i Pingu, którzy należą do bogatej rodziny Yuanów. Nie są jednak zgranym rodzeństwem. Na ich relację negatywnie wpływa fakt, że są owocami romansów ojca (każdy z nich ma inną matkę), a także to, że każdy myśli tylko o sobie i swojej części spadku. Są też w różnym wieku, mają inne zainteresowania i poglądy. Łączy ich jedynie wspólny ojciec. Przełomowym wydarzeniem w ich życiu jest moment, kiedy do głowy rodu Yuanów dzwoni Lin Xun, syn najważniejszej kobiety w życiu starszego mężczyzny, która jednak go zostawiła. Czy to możliwe, że to jego dziecko? Zleca swoim pozostałym synom znalezienie chłopaka i sprowadzenie go do posiadłości. Obiecuje, że spełni życzenie tego z braci, który odnajdzie Lin Xuana. Chłopcy nie wydają się chętni, jednak okazuje się, że najstarszy z nich zdążył już poznać Lina Xuna.

Czy tylko mnie fabuła zainteresowała? Wyobrażałam sobie, że będą tutaj jakieś drobne potyczki między braćmi, może wyścig z czasem, kto pierwszy ten lepszy, a pomiędzy wpleciony romans. W tej mini dramie pojawią się trzy pary, jednak mogę zaakceptować jedynie związek najstarszego brata, ponieważ jest on najlepiej (a właściwie to w ogóle) rozwinięty. Ten wątek pojawia się we wszystkich odcinkach, kiedy zostają zepchnięte na dalszy plan. Nie byłoby to problemem, gdyby nie to, że poznajemy wszystkich braci, oglądamy jedną scenę z ich udziałem, a potem okazuje się, że już mają chłopów! W ogóle mnie to nie przekonało i końcówkę oglądałam z wyrazem niedowierzania na twarzy. Podobno ma powstać kontynuacja, ale nie ma nawet daty premiery, także nie nastawiałabym się.

W ogóle jeśli chodzi o rozwinięcie akcji i poszczególnych wątków, to nie wyszło to reżyserowi i scenarzyście najlepiej. Na początku poznajemy Yuan Jun Chenga, który właśnie wraca z Korei. Jako najstarszy syn jest potencjalnym spadkobiercą majątku ojca, dlatego zostaje napadnięty przez ludzi swojego wujka (który czai się na przejęcie udziałów w firmie). Ratuje go Lin Xun, który myśli, że jest on turystą. Mężczyźni na początku nie przypadają sobie do gustu, jednak wkrótce najstarszy syn zaczyna żywić do swojego wybawiciela nieznane uczucia, a kiedy okazuje się, że może być on jego bratem, trochę się miota i nie potrafi zrozumieć, co czuje. Jak łatwo się domyślić, jest to miłość, jednak jak to, przecież jest hetero! Trochę zajmuje mu zaakceptowanie tego wszystkiego. Nie jest to zbyt dobrze poprowadzony wątek, bo przede wszystkim jest okropnie okrojony i spłaszczony, a Lin Xun w sumie nie ma prawa głosu – ani w kwestii uczuć, ani w kwestii dołączenia do rodziny Yuanów.

O dwóch pozostałych parach ciężko mi coś powiedzieć. O ile Cheng jest stosunkowo normalna postacią – jego relacja z drugim mężczyzną nie jest idealna, ale gdzieś tam się rozwija – o tyle pozostali bracia i ich postepowanie jest dla mnie niezrozumiałe. Rozumiem, że ich partnerami są ich przyjaciele (lub kimś równie bliskim), jednak mam wrażenie, że w ciągu minuty Dao i Ping zrozumieli, że czują coś więcej do Xianga i Ronga. Też zachowują się wobec nich nie fair. Ogólnie uważam, że po części relacje wszystkich trzech są w pewnym stopniu toksyczne.

Nie lubię chińskich czy tajwańskich produkcji ze względu na język, ale tutaj poczułam emocje bohaterów. Gra aktorska jest bardzo przekonująca, szczególnie jeśli chodzi o Lee Shina Kanga, który gra Yuana Juna Chenga. Polubiłam go i każde jego wcielenie w tej krótkiej serii. Hsu Mu Ji, czyli Lin Xun, również mógł się wykazać i mu się to udało. Obojętni mi byli pozostali bohaterowie i ciężko mi ocenić, czy wiarygodnie odegrali swoje role. Na uwagę zasługuje tez piosenka z openingu – zdecydowani wzbudza we mnie emocje.

Także podsumowując: gdyby ta drama była dłuższa, zapewne oceniłabym ją lepiej. Chociaż nie jestem pewna, bo młodsi bracia mnie irytowali, a oglądałam dla Chenga i Xuna.

13 kwietnia 2024

[DRAMA] "THE ECLIPSE" GOLF TANWARIN SUKKHAPISIT

Mówisz, że zależy ci na uczuciach innych ludzi, ale nie możesz lekceważyć własnych.

Ayan, The Eclipse

Jestem świeżo po seansie i emocje wciąż we mnie kipią. Muszę przyznać, że to pierwsza drama od długiego czasu – nie skłamię, jeśli powiem, że od zeszłego roku, która pochłonęła mnie w takim stopniu, że obejrzałam ją w dwa dni, właściwie dwa wieczory (a może dwie noce?). Nie oczekiwałam, że The Eclipse będzie niesamowicie wciągającą historią, która pochłonie mnie doszczętnie i wyrwie z zastoju dramowego. A jednak! Ta niepozorna seria o niezbyt zaskakującej fabule potrafi rozpalić serce każdego. Tutaj nie chodzi o fabułę, tu chodzi o niesamowitą grę aktorską.

Fabuła jest niepozorna. Akcja dzieje się w Suppalo, prestiżowej szkole, w której bardzo dba się o przestrzeganie zasad ustanowionych lata temu. Za utrzymanie porządku odpowiadają nauczyciele i prefekci wybrani spośród innych uczniów – głównym z nich jest Akk. Stoi przed nie lada wyzwaniem, ponieważ w szkole powstaje specjalnie ugrupowanie, którego celem jest podważenie autorytetu szkoły. W tym samym czasie zjawia się również Ayan, chłopak, który również nie zamierza podporządkowywać się regułom. Wtedy też powraca historia o klątwie, która wzmaga się, gdy nadchodzi zaćmienie słońca. Wszyscy, którzy sprzeciwiają się zasadom, muszą liczyć się z tym, że może stać się im krzywda… Akk postanawia odkryć, jaki związek ma pojawianie się nowego ucznia z przywróceniem klątwy, a tym samym zbliża się do Ayana, który po samobójczej śmierci wujka Dika, niegdysiejszego nauczyciela w tej szkole, nie może się pozbierać i zamierza odkryć tajemnice Suppalo.

Głównych aktorów, czyli Firsta i Khaotunga, znam z Moonlight Chicken. Nie wywarli na mnie dużego wrażenia, ponieważ Khoatung nie miał zbyt wielkiej roli, a First dostał rolę najbardziej wkurzającego byłego. Jednak mimo mojej początkowej niechęci wpadłam jak śliwka w kompot już po pierwszym odcinku. Ba! Po pierwszych minutach. Gra aktorska Khoatunga (wciela się w rolę Ayana) to majstersztyk. Gdybym była nastolatką, pewnie wzdychałabym na jego widok. Tak to jedynie zachwycałam się jego gestami, mimiką, intonacją. Jak on pięknie wyrażał swoje uczucia. Potrafił przekonać mnie, gdy płakał i gdy wyznawał miłość. Jeśli chodzi o Firsta (czyli Akka), to nie mam aż takich odczuć. Uważam, że dobrze odegrał swoją rolę wyniosłego, zdecydowanego prefekta, a jednak zagubionego i niepewnego nastolatka, jednak nie podbił mojego serca w takim samym stopniu jak jego partner. Może dlatego, że przypadła mu rola poważnego i przykładnego ucznia, któremu ciężko przychodzi wyrażanie prawdziwych uczuć. Niemniej jednak zasłużył na pochwałę, ponieważ równie świetnie wyrażał uczucia i odnajdywał się w roli przytłoczonego rzeczywistością chłopaka.

 

Powiem ci, co czuję, a ty powiedz, co ty czujesz. ok?

To miłe uczucie, kiedy spędzam z tobą czas. Twoja twarz jest ciepła jak filiżanka ciepłej kawy. I kocham to, że mogę spojrzeć ci w oczy. Chce cię pocałować. Mogę cię pocałować? Jeśli ci się nie spodoba, powiedz… Przestanę.

Ayan, The Eclipse

 

Akk i Ayan to niezwykle zgrany duet. Pasują do siebie wyśmienicie, czuć był tę chemię między nimi. Widz od razu zauważa, że to nie jest zwykła znajomość, a pod wieloma gestami czai się głębsze uczucie. Same spojrzenia chłopaków na siebie mówią więcej niż słowa. Ich relacja rozpoczyna od pozornej wrogości, jednak szybko można zauważyć ich zaangażowanie. Podoba mi się to, że Ayan powoli zbliża się do Akka, mówi mi wprost o swoich uczuciach i stanowi dla niego bardzo solidne wsparcie. Nie naciska w żadnym momencie. Akk z czasem zaczyna się otwierać na drugiego chłopaka.

 

Rozumiem. To musi być dla ciebie trudne. Mogę poczekać. Do ciebie będę czekać tak długo jak trzeba.

Ayan, The Eclipse

 

Jeśli chodzi o fabułę, to jest po prostu w porządku. Myślę, że właśnie dzięki niej udało się stworzyć taką a nie inną relację między bohaterami. To, co dzieje się w Suppalo, jest niepokojące – niby krąży legenda o klątwie, która staje się silniejsza, gdy zbliża się zaćmienie i to ona w teorii jest punktem wyjściowym, jednak tak naprawdę to jest drama o wolności młodzieży i o przestarzałych zasadach, które nie mają racji bytu w nowoczesnym, rozwijającym się świecie. Zdecydowanie nie chciałabym chodzić do tej szkoły i nie dziwię się, że uczniowie się buntowali.

 

Wolno ci być słabym. Przynajmniej ze mną. Powiedziałeś mi to, pamiętasz? Teraz mówię ci to samo.

Akk, The Eclipse

 

W tej serii nienawidzę dwóch osób, ale nie chcę mówić których, żeby nie zdradzać zbyt dużo. Obie postępują bardzo źle – przez jedną z nich przemawia zazdrość, przez drugą… ciężko powiedzieć, może strach? wstyd? O jednej w pewnym momencie zmieniłam zdanie (ale zwrot akcji!). Reszta bohaterów zdobyła moją sympatię. Oprócz głównej pary warto zwrócić uwagę na przyjaciół Akka – Khana i Wata. Khan podkochuje się w koledze z roku, ale boi się zrobić krok na przód, natomiast Wat to chłopak, który chciałby podążać za marzeniami, jednak rodzice podcinają mu skrzydła. Obaj stają przed trudnym wyborem – co zrobić, żeby było dobrze?

Gorąco polecam wszystkim, którzy chcieliby zobaczyć na twarzach aktorów prawdziwe emocje. Może to zasługa tego, że First i Khoatung to w rzeczywistości dobrzy przyjaciele? Powiedziałabym, że wręcz świetni. Musieli wspólnie odegrać wiele trudnych scen. Życzę im dużo sukcesów w życiu, w tym w branży filmowej. Zasługują na to, by móc się rozwijać.

Chciałabym obejrzeć więcej, ale występują oni w Our Skyy razem z bohaterami innych serii, których jeszcze nie oglądałam, więc muszę trochę poczekać. 


Masz prawo iść za głosem serca.

Ayan, The Eclipse

 

PS Nie mogłam się powstrzymać, żeby nie dodać tych wszystkich cytatów.

10 kwietnia 2024

[DRAMA] "I FEEL YOU LINGER IN THE AIR" TEE BUNDIT SINTANAPARADEE

Czasami ludzie posiadają historie, których nie mogą nikomu opowiedzieć.

Yai, I Feel You Linger in the Air

Przez długi czas nie mogłam wkręcić się w żadną dramę. Najczęściej oglądanie przerywałam po kilku minutach. Nie mogłam się skupić i  najczęściej oglądanie przerywałam po kilku minutach. Miałam wrażenie, że obejrzałam tyle dobrych serii, że teraz ciężko znaleźć coś, co mogłoby im dorównać. A jednak udało się! I Feel You Linger in the Air przerwało mój zastój i chociaż nie mogłam wciągnąć się od pierwszych minut, nie porzuciłam dramy. 

Głównym motywem są podróże w czasie. Jom, młody architekt, zostaje poproszony o renowację starego domku w Chiang Mai. Gdy tylko przyjeżdża, zaczynają dziać się dziwne rzeczy, a w jego głowie pojawiają się nieznane wspomnienia. Zupełnie jakby częścią historii tego domu. Podczas prac remontowych odkrywa również wiele cennych przedmiotów. Życie Joma jest przepełnione zwyczajnością – pracuje i ma chłopaka. Jest szczęśliwy, do momentu, gdy jego ukochany, Ohm, postawia z nim zerwać. Zrozpaczony Jom, nie może zapanować nad przytłaczającymi go emocjami. Pod ich wpływem chłopak ulega wypadowi samochodowymi i wpada do rzeki. To wydarzenie zmienia resztę jego życia. Udaje mu się wypłynąć na powierzchnię, jednak świat, który widzi, nie jest tym samym światem, w którym się urodził. Wkrótce okazuje się, że cofnął się o sto lat i znalazł się w latach 20. XX wieku. I właśnie tutaj spotyka Yaia, mężczyznę ze swoich snów. Czy Jom odnajdzie się w nowej rzeczywistości, wśród ludzi, którzy wyglądają tak samo, jak jego bliscy ze współczesności? Jakie wyzwania staną przed chłopakiem? Czy odnajdzie swoje miejsce na świecie?

Początek szedł mi bardzo powoli, ponieważ ten czas w życiu był dla mnie trudny. Dramy tajskie mają stosunkowo długie odcinki i ciężko było mi za jednym zamachem obejrzeć blisko godzinę historii. Zrobiłam też sobie przerwę w oglądaniu, ale kiedy wróciłam – przepadłam.

W tej serii pięknie ukazane jest uczucie, ponieważ zarówno Jom, jak i Yai mają świadomość, że coś ich łączy. Śnili o sobie, o swoim związku i bliskości, więc ich początkowa relacja pewna jest jednocześnie niepewności i fascynacji. Obu aktorom udało się oddać emocje towarzyszące ich postacią przy spotkaniach. To jest chyba pierwsza seria, w której nie spotkałam się z nachalnym mężczyzną próbującym przekonać drugiego do relacji. Tutaj wszystko rozwija się powoli i chociaż Yai, jako syn Luanga Nitithama, pana domu, jest wyżej postawiony niż Jom będący jego sługą, nie naciska, jest wręcz onieśmielony. Chociaż bohaterowie nie zostają para w pierwszych odcinkach, jesteśmy świadkami rozwoju ich uczuć i zmian, jakie w nich zachodzą. Yai jest ogromnym wsparciem dla zagubionego w nowym świecie Jom. Uwielbiam patrzeć na jego drobne gesty, które mają zapewnić partnerowi komfort. I wcale nie chodzi o sceny erotyczne, bo ich za wiele nie ma. Jego słowa, w których nie ma krzty krytyki czy urazy. Tylko on potrafi wesprzeć Joma na duchu.

 

Nie wiesz, co do ciebie czuję, Jom? Moje czyny w ogóle nie dotarły do twojego serca?

Yai, I Feel You Linger in the Air

 

Jest to seria bardzo emocjonalna. Życie Joma nie jest łatwe. Najpierw zdradza go chłopak, potem niemal ginie w rzece aż wreszcie trafia do świata, w którym panują zupełnie inne zasady. Chłopak jest złamany psychicznie, nie odnajduje w swoim życiu celu ani przyjemności. Nie jest też pewny siebie, brakuje mu odwagi. Cierpimy razem z nim i gdyby nie to, że znamy część fabuły i raczej oczekujemy konkretnego zakończenia, moglibyśmy nie wytrzymać tych nagromadzonych emocji.

Fabuła z jednej strony jest zaskakująca, z drugiej jednak nieco oczywista – początek zaczyna się od wydarzeń z przyszłości, które pozwalają nam spodziewać się, co wydarzy się w kolejnych odcinkach i jak potoczy się relacja Yaia i Joma. Mimo wszystko wiele scen zaskakuje, a zakończenie oglądamy pełni niepokoju. W ogóle warto zaznaczyć, że najlepiej oglądać tę serię dwa razy. Tak, aby nic nam nie umknęło.

Jedyne, co mnie rozczarowało, to zakończenie. Niewiele wyjaśnia. Oczywiście jest takie, aby zadowolić odbiorców, jednak jak się okazało, zrozumiałam je trochę nie tak jak powinnam. Z ciekawości poczytałam wpisy w Internecie i jak się okazało, historia dalej potoczyła się inaczej niż w dramie. Domyślam się, że chcieli zrobić w miarę klarowne i zamknięta zakończenie, ale nie do końca mi to odpowiadało. Scena po napisach w ostatnim odcinku zapowiada, że być może pojawi się kontynuacja. Zdążył wyjść już specjalny odcinek, teraz tylko czekać, aż zostanie udostępniony szerszej publiczności.

A teraz jedyne, co mi pozostało, to przeczytać nowelkę. Może to być nie lata wyzwanie, jednak być może – ze zniecierpliwienia – podejmę.

 

PS Ach tak! Powinnam jeszcze wspomnieć o muzyce. Jakże ona jest klimatyczna! Od razu poczułam klimat tamtych lat. Jest taka… sielska. Kojarzy mi się z takim spokojnym, wiejskim życiem. Uwielbiam.

7 kwietnia 2024

[KSIĄŻKA] "AFGAŃSKA PERŁA" NADIA HASHIMI

 Wiesz, co mówi się na temat ludzkiej duszy? Że jest twardsza niż kamień i jednocześnie bardziej delikatna niż płatki kwiatów.

Afgańska perła Nadia Hashimi

Afgańska perła to była jedna z najtrudniejszych lektur, z jakimi zmierzyłam się w swoim życiu. Zdarzyło mi się już przeczytać książki, w których bohaterowie wyzwali islam, jednak na tle powieści Nadii Hashmi wydają się one naprawdę lekkie. Główne bohaterki To ja, Malala i Hürrem. Słowiańska odaliska mają możliwości, a nawet odrobinę wolności. Ich życie krok po kroku staje się lepsze, nie są jedynie pionkami w męskie grze. Zupełnie inaczej jest z kobietami w Afgańskiej perle.

Gdy pierwszy raz natknęłam się na Afgańską perłę, zauważyłam bardzo dużo pozytywnych opinii, a opis na okładce mocno mnie zaciekawił. Akcja powieści toczy się na dwóch płaszczyznach czasowych – w XX i XXI wieku.

Główną bohaterką historii osadzonej w XX wieku jest Szekiba, której historia jest smutna – w dzieciństwie w wyniku wypadku zostaje oszpecona, wkrótce na skutek epidemii traci rodzeństwo, a następnie matkę. Przez długi czas żyje wyłącznie z załamanym ojcem. Pomaga mu, jakby była chłopcem. Niestety, i on ją wreszcie zostawia. Nastoletnia dziewczyna pozostaje sama, a jak wiadomo, w muzułmańskim świecie jest to nie do przyjęcia. W tym momencie los młodej kobiety diametralnie się zmienia – zostaje przyjęta do rodziny, która jej nienawidzi, a następnie, można by rzec, sprzedana. Nie było to jednak miejsce, w którym mogła spędzić resztę życia. Stamtąd trafia na dwór króla i zostaje strażniczką (a może strażnikiem?) haremu.

Natomiast najważniejszą bohaterką, która jest również narratorem, jest Rahima. Gdy ją poznajemy, jest jeszcze dzieckiem – ma zaledwie kilkanaście lat, dwie starsze i dwie młodsze siostry. W przeciwieństwie do Szekiby, swojej prababki, o której opowiada jej ciotka Szaima, naprawdę zamienia się w chłopca. Chociaż to naprawdę polega wyłącznie na ścięciu jej włosów i ubraniu w chłopięce ubrania. Od tego momentu Rahima zostaje bacza posz i może bawić się z innymi chłopcami, biegać po okolicy, robić zakupy, rozmawiać z mężczyznami. Trwa to dość długo i mimo że dziewczyna dojrzewa – zaczyna miesiączkować, rosną jej piersi – matka nie decyduje się przywrócić ją do roli dziewczynki, ponieważ opłaca jej się mieć w rodzinie chłopca. Niestety ta decyzja rzutuje na resztę życia Rahimy i jej starszych sióstr – jej uzależniony od opium ojciec, który już nie potrafi racjonalnie myśleć, sprzedaje je na żony dla starszych mężczyzn. Od tej chwili życie nastolatek nie jest już tak lekkie jak wcześniej.

Mówiąc szczerze opis z okładki niewiele mówi o właściwej fabule. Przede wszystkim tylko jedna z bohaterek staje się bacza posz, Rahima. Jej prababka Szekiba już w dorosłych życiu zostaje osadzona w roli mężczyzny, bo przecież jako kobieta nie mogłaby zostać strażniczką. Dodatkowo to, co zapowiedziano w opisie, stanowi jedynie kilkadziesiąt stron książki, właściwa akcja rozpoczyna się w momencie, gdy Rahima (miała trzynaście, może czternaście lat!) zostaje oddana starszemu mężczyźnie i zostaje jego czwartą żoną.

Historia Szekiby jest stosunkowo łagodna. Oczywiście jej życie nie jest łatwe – nie może mieć własnego zdania, nie ma prawa do majątku swojego ojca, jest bita i krytykowana przez mężczyzn – jednak to, co dzieje się z Rahimą, jest zupełnie nie do przyjęcia. Można powiedzieć, że jest ona jeszcze dzieckiem, gdy jej mąż zmusza ją do współżycia, nie ma oparcia niemal w nikim w nowym domu, jest wykorzystywana, bita, obrażana. To, co przezywała, wywoływało we mnie wewnętrzny bunt. Tak nie wolno! – chciałam krzyknąć. Bolało mnie serce, gdy czytałam, jak pogodna dziewczynka zostaje sprowadzona do roli żony bez praw. W ogóle wiele w tej książce jest rzeczy, których nie mogłam zaakceptować. To, że kobiety nie mogą same wyjść z domu (gdy Rahima zostaje rozdzielona z rodziną, praktycznie nie ma z nikim kontaktu), rozmawiać z mężczyznami (wyłącznie z rodziną) czy chociażby zrobić zakupów wywoływało we mnie protest. Podobnie jak to, że kobiety zostały zdegradowane jedynie do roli służącej – posprzątaj, ugotuj, urodź i wychowaj dzieci,  najlepiej tylko chłopców! Tak naprawdę w najważniejszych momentach nawet matka nie miała prawa głosu, a ojciec czy mąż mógł zrobić co chciał.

Trochę nie rozumiem, jak działa bacza posz  to niby wciąż dziewczynki, ale w chłopięcych ubraniach, ale mogą już robić to, czego nie wolno im siostrom. Co ciekawe, wszyscy wiedzą, że Rahima to dziewczynka… W moich oczach to totalnie bezsensowne, ale chciałabym się dowiedzieć, jak rozumieją to muzułmanie.  

Ta książka była dla mnie szczególnie ciężka, ponieważ to, o czym czytałam, dla mnie – kobiety z Europy, która w zasadzie ma takie sama prawa jak mężczyzna – nie rozumiałam, dlaczego kobiety z krajów islamskich są tak poniżane. Dlaczego w ogóle się na to godzą! Jakim cudem mężczyźni, którzy kochają swoje córki (bo żony może niekoniecznie), pozwalają na to, by cierpiały. Cierpiałam dlatego, że nie mam wpływu na to, co się tam dzieje, nie mogę tego zmienić w żaden sposób. I wiem, że jeszcze długi czas te kobiety będą uciskane przez mężczyzn. O wiele łatwiej zaakceptować coś, co w jakimś stopniu nas dotyczy, jest nam bliższe, bardziej zrozumiałe dla nas.

To dobra lektura, sprawnie napisana, jednak przerażająca. Myślę, że nie jest ona dla wszystkich i niektórzy mogą sobie z nią nie poradzić.

27 marca 2024

[DRAMA] "WEDDING PLAN" NE NETI SUWANIJNDA

Proszę. Niech zjawi się w jego życiu ktoś, kto go uleczy. Ktokolwiek to nie będzie. Uszanuję jego decyzję.

matka Loma, Wedding Plan

Nie będę ukrywać, że obejrzałam Wedding Plan przede wszystkim (albo i wyłącznie) dlatego, że w tej serii pojawiają się moi ukochani bohaterowie – Prapai i Sky. Scena, w której występują, jest najlepsza, zdecydowanie! Chciałabym, żeby powstała o nich kolejna seria… Myślałam, że w tej dramie zostanie im poświęcone więcej czasu antenowego, więc zdążyłam już na wstępie się rozczarować, jednak nie zaniechałam oglądania dalej. I bardzo dobrze! Seria okazała się przyjemna, ale nie najlżejsza, ponieważ porusza kilka współczesnych problemów.

Ta historia wyróżnia się od innych tym, że główni bohaterowie poznają się… podczas organizacji ślubu jednego z nich. Sailom, młody, przystojny i bogaty biznesmen pojawia się ze swoją narzeczoną Yiwą w firmie zajmującej się organizacją ślubów. Jednym z pracowników jest Namnuea, profesjonalista, który uwielbia swoją pracę. Wydawać by się mogło, że przecież nic z tego nie wyniknie, bo jak, pan młody i jego wedding planner? Ale co w sytuacji, kiedy cały ślub jest jedynie farsą? Nuea i Lom ze względu na współpracę spędzają ze sobą coraz więcej czasu, jednak Nuea wcale nie jest z tego zadowolony – Lom go pociąga. Wedding planner zmuszony jest wytrwać i przygotować przepiękny ślub dla mężczyzny, który staje się mu niebezpiecznie bliższy.

Na początku wcale nie byłam zainteresowana fabułą. Może w małym stopniu. Chciałam jednak bardzo zobaczyć, co u moich ulubionych postaci, i z czasem wciągnęłam się w fabułę tej dramy. Historia jest ciekawa, ale mam wrażenie, że nie do końca przez odbiorców zrozumiała. Sailom i Yiwa planują ślub, chociaż wcale się nie kochają, a jak się wkrótce okazuje, nie interesuje ich płeć przeciwna. Yiwa ma dziewczynę, natomiast Lom zakochał się od pierwszego wejrzenia w Nuei i postanawia go zdobyć. Nie jest to łatwe zadanie, jednak razem z narzeczoną podejmują decyzję, żeby zorganizować ślub właśnie w firmie, w której pracuje Namnuea. Dzięki temu Sailom będzie mógł nawiązać kontakt z mężczyzną. Przeczytałam wiele komentarzy o tym, że Sailom okrutnie krzywdzi Namnueę, nie mówiąc mu prawdy. Rzeczywiście dawał mu sprzeczne sygnały. Z jednej strony informował: Biorę ślub, kocham Yiwę, a z drugiej niebezpiecznie skracał dystans między nim a Nueą. Zgadzam się, że takie zachowanie nie było w porządku, ale naprawdę jestem w stanie zrozumieć mężczyznę.

Tutaj warto wyjaśnić, że Lom wcale nie bawi się Nueą i wielokrotnie bywa w stosunku do niego szczery. Tak naprawdę problem tkwi w konserwatywnym środowisku i matkach młodej pary. Obie kobiety są po prostu toksyczne, od najmłodszych lat ich dzieci musiały ukrywać swoje prawdziwe uczucia. Zarówno Yiwa, jak i Lom nie chcą przekreślać relacji z rodziną, a że ślub może dać im odrobinę wolności – decydują się na niego. Jednak o ile Yiwa jest ze swoją prawdziwa miłością od dłuższego czasu i może jej powiedzieć wszystko, o tyle Lom nie może być pewien, czy jego tajemnica będzie bezpieczna. Zachowuje się jak dupek, to trzeba przyznać i nie dziwię się, że Nuea mimo szczerego zainteresowania ze strony mężczyzny, ucieka od niego. Bardzo współczułam Namnuei, który z całych sił starał się nie angażować w to uczucie, zachować pozory i doprowadzić do szczęśliwego zakończenia przygotowań do ślubu.

Uważam, że tematyka wbrew pozorom nie była łatwa, a sytuacja, w jakiej znaleźli się bohaterowie, nie była przyjemna dla nikogo. Tutaj każdy cierpi. Yiwa i jej ukochana, bo muszą się ukrywać, Lom, ponieważ poświęca się do przyszłej żony i jednocześnie nosi wielkie brzemię tajemnicy, a także Nuea, który stara się powstrzymać swoje uczucia. Tak naprawdę nie irytował mnie żaden bohater (może z wyjątkiem matki Yiwy) i uważam, że aktorzy super odegrali swoje role. Może nie są profesjonalistami, ale odczuwałam ich emocje. Swoją drogą bardzo polubiłam Yiwę i Marine, jej dziewczynę. Ich relacja była taka… urocza, delikatna, w pewnym sensie dojrzała. Lubiłam oglądać sceny z nimi, a "Aya" Orapan Phongmaykin (wcielająca się w Yiwę) ma taki piękny uśmiech i w ogóle radosną twarz, że cieszyłam się, gdy tylko ją widziałam. Też jeśli chodzi o jej relacje z Lomem, to jest to świetna relacja! Są wspierającymi się przyjaciółmi, starają się pomóc na tyle, na ile mogą, a czasami też zmuszą do działania. Naprawdę o siebie dbali.

Na koniec chciałabym powiedzieć, że drama porusza naprawdę ważny temat i chociaż bardzo wczuwamy się w rolę oszukiwanego Nuei, to powinniśmy też zrozumieć działania Loma i nie przekreślać go na wstępie. W jego zachowaniu widać, że nie chce ranić Nuei, ale jest bardzo rozdarty i on też potrzebuje wsparcia. W pierwszym odcinku jest taki ładny dialog:

Ostatecznie udało im się być razem.

– Fakt, sama nie wierzę, że to się dzieje.

– To dlatego, że rodziny ich naprawdę wspierają.

 

PS "Pak" Naphat Leelahatorn, grający Nueę, ma taki… dziwny, trochę denerwujący (przynajmniej mnie) głos, że myślałam, że tylko przez to porzucę dramę. Z czasem się przyzwyczaiłam, więc gdybyście mieli podobne odczucia – nie rezygnujcie!

Aha! I najlepiej najpierw obejrzyjcie Love in the Air, aby nie zaspoilerować sobie zakończenia :).