Już cię nie lubię. Kocham cię. To już nie jest zwykłe lubienie.
Prapai, Love in the Air
Gdy teraz się nad tym zastanawiam, to nie pamiętam, co mnie do tej dramy przyciągnęło, ale muszę przyznać jedno – jest zdecydowanie jedną z najlepszych, jakie oglądałam w tym roku o tematyce BL. Nie pierwsza w tym roku (ironia – pierwszej nie obejrzałam jeszcze do końca…), ale zdecydowanie zapadająca w pamięć.
Jeszcze do niedawna niezbyt orientowałam się w tajskich produkcjach, ale teraz myślę, że będę częściej po nie sięgać – są dość odważne (w porównaniu do koreańskich) i o wiele bardziej dojrzalsze (w porównaniu do japońskich). Oczywiście trochę generalizuję, ale jest tak w dużej większości.
Love in the air można podzielić na dwie części. Pierwsza z nich nosi tytuł Love Storm i opowiada historię Raina i Payu, a druga z nich – Love Sky – to opowieść o Sky’u i Prapaiu. Są to dwie linie fabularne, które jednak ciągle się przenikają, ponieważ Rain i Sky są przyjaciółmi i studiują architekturę na tym samym roku i uniwersytecie, Payu ukończył ten kierunek jakiś czas temu, a Prapai jest jego bliskim przyjacielem. We wszystkich odcinkach pojawiają się więc wszystkie postacie.
Nie powiem, że obie historie są równe, jednak obie urzekają czymś innym i w zależności od tego, co przeżyliśmy w swoim życiu, czego doświadczyliśmy. Ja mam ogromną słabość do wrażliwych, dbających o drugą osobę mężczyzn, więc Payu i Prapaiu skradli moje serce. Zwłaszcza Prapai. Polubiłam też Sky’a, ale już Rain mnie irytował – był zbyt dziecinny. Pozwolę sobie jednak przeanalizować ich zachowania w trakcie opowiada o poszczególnych historia.
Pierwsza część, Love Storm, to opowieść o spotkaniu niezbyt rozgarniętego i dojrzałego studenta architektury, Raina, i najlepszego absolwenta tego samego kierunku, Payu. Oczywiście jeden z nich jest świadom swojej seksualności, a drugi z nich jest całkowicie niewinny i ugania się za koleżanką z roku. Jednak swoje pierwsze doświadczenia przeżywa z mężczyzną… Bardzo lubię Payu. Pierwsze dobre wrażenie? Wygląd! Cała jego twarz, spojrzenie… Przemawia to do mnie. Jest też zdecydowany, konkretny, pewny siebie. Ideał. ALE. Nie można zapomnieć, że jego podchody wcale nie były w porządku. Zachowywał się nie w porządku wobec Raina. Może nie odczuwamy tego tak w serii, bo wiemy, że oni na pewno się kochają i będą razem, jednak nie zapominajmy, że go napastował. Rain denerwował mnie tym, jaki jest dziecinny i chwilami głupi – nie rozumiał życia! Nie chodzi o jego słaby kontakt z Payu, a o ogólnie zachowanie. Inni ciągle musieli go ratować. Chociaż później się zmienia, to jednak nie dojrzewa, a przyjacielem też nie jest najlepszym… Najgorsze jest to, że mimo zachowania Payu, ja dalej lubię tę parę, bo lubię to, co jest między nimi poza tymi momentami, podoba mi się to, jak Payu zachowuje się wobec Raina i jak traktuje go, gdy są już parą.
Druga cześć, Love Sky, skradła moje serducho zupełnie. Pokochałam Prapaia. Musicie zobaczyć, jak on dba o Sky’a, jak go traktuje, jak z nim rozmawia! Najlepszy chłopak, jaki może istnieć (i do tego szalenie przystojny). W ogóle ich relacja zaczyna się niezbyt przyjemnie – Sky przypadkiem zostaje przyłapany na nielegalnych wyścigach, a przed konsekwencjami ratuje go właśnie Parapai. Oczywiście nie ma nic za nic i ich pierwsze spotkanie kończy się seksem. Nie ma w nim jednak ani grama przymusu (no, nie licząc tego, że Sky nie miał zbytnio wyboru), widać doświadczenie obu postaci. Najlepszym, co jest w tej historii, to przemiana Parpaia i jego próby zdobycia, a właściwie zrozumienia Sky’a. Ta relacja ewoluuje tak mocno, że aż urzeka. Nie ma tutaj ani grama przemocy, nawet jeśli Prapai czegoś by chciał, nie bierze tego siłą, a Sky jest bardzo, ale bardzo asertywny – przynajmniej teraz, nauczył się tego w bardzo bolesny sposób.
Historia Sky’a jest niezwykle smutna i traumatyczna (i ma wpływ na jego obecne zachowanie), natomiast życie Raina jest… nijakie, bardzo idealne i proste. Mnie bardziej przypadła do gustu historia Sky’a i Prapaia i mogłabym do niej wracać wielokrotnie. Swego czasu nie mogłam się doczekać kontynuacji, a jak się w wakacje okazało, możemy ich spotkać w innej serii, Wedding Plan.
Sama drama powstała na podstawie nowelki, oficjalnie niestety nie ma jej po polsku, można jednak znaleźć Love Storm w fanowskim tłumaczeniu. Nie mogłam sobie odmówić i przeczytałam całą. Niby troszeczkę lepsza, bo jest w niej więcej, jednak nie tracimy zbyt dużo, znając jedynie filmową wersję.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz