3 października 2024

[DRAMA] "THE SIGN" A NATTHAPHONG WONGKAWEEPAIROD

Naprawdę myślisz, że to wszystko to zbieg okoliczności?

Phaya, The sign

Ostatnio obejrzałam dwie ciekawe pozycje z gatunku BL – The Eclipse i I Feel You Linger in the Air – które wysoko postawiły poprzeczkę. Myślałam, że po raz kolejny będę miała zastój w oglądaniu, ale jednak nie! Jako kolejną dramę do obejrzenia wybrałam The Sign, chociaż raczej nie wpasowuje się ono w moje klimaty. Oczywiście lubię fantastykę, ale dotychczas nie oglądałam żadnego gejowskiego romansu z elementami fantastyki (a właściwie romansu, w którym odrywają one istotną rolę). Słyszałam jednak o tej historii wiele pozytywnych opinii i postanowiłam wyjść poza schematy.

Akcja rozpoczyna się dość dziwnie i przez pierwsze minuty nie wiedziałam, czy na pewno chcę dalej w to brnąć. Wyglądało to jak zapowiedź filmu akcji. Dopiero po jakimś czasie okazuje się, że to jedynie szkolenie, a główni bohaterowie, Tharn i Phaya, biorą udział w obozie szkoleniowym, aby następnie dołączyć do Specjalnej Jednostki Śledczej. Nie spotykają się jednak przypadkiem – czują, że łączy ich coś więcej niż wspólny cel: dostanie się do zespołu dochodzeniowego. Obaj dryfują na granicy fantastyki i realizmu. Tharn musi mierzyć się z wizjami, które towarzyszą mu od najmłodszych lat, a Phaya próbuje rozwiązać tajemnice swoich snów. Biorą udział we wspólnych akcjach i razem próbują rozwiązać sprawę tajemniczych morderstw. Bardzo szybko zaczynają czuć do siebie coś więcej, jednak niełatwo przychodzi im porozumienie się.

Cała opowieść zasadza się na historii o Garudach i Nagach, istotach, które według buddyjskich wierzeń toczą ze sobą nieustanne wojny. To ciekawy zabieg, który pozwala inaczej spojrzeć na tajską kulturę, jednak jest tak słabo przedstawiony, że aby lepiej wszystko zrozumieć, należy sięgnąć po wiedzę z internetu. Wygląda tak, jakby reżyser i scenarzysta traktowali ten element bardzo po macoszemu i miał im po prostu posłużyć do tego, żeby seria wyróżniała się na tle innych. To właśnie dzięki tym elementom fabuła idzie do przodu, a wydarzenia nabierają tempa. Wątek romantyczny osadza się na relacji między Garudami i Nagami w dawnych czasach. Tharn i Paya czują do siebie pociąg właśnie dlatego, że mają coś wspólnego z tymi mitycznymi stworzeniami. Ich relacja rozwija się na gruncie rzeczywistym, ale w ich życiu nie brakuje nietypowych wydarzeń – chwilami dość tragicznych w skutkach. Spodobała mi się relacja między nimi, mimo że chwilami uważałam, że Tharn jest po prostu idiotą… Nie są moją ulubioną parą, ale mam do nich pewien sentyment.

Fabularnie ta historia była ciekawa, jednak jeśli chodzi o kwestie realizacji, to trochę należałoby poprawić. Przede wszystkim tym, co mnie irytowało (a chwilami i bawiło…), jest to, że w pewnym momencie przebrali Babe’a (grającego Tharna) za kobietę. Po dziś dzień nie jestem w stanie zrozumieć, co kierowało reżyserem i scenarzystą. Rozumiem, że Babe odgrywał tutaj rolę swojego przeszłego wcielenia (tak, kiedyś był kobietą), ale uważam, że powinni znaleźć aktorkę, która po odpowiedniej charakteryzacji mogłaby go zastąpić. Zwłaszcza że Babe, jakkolwiek by go nie wyszykowali, w żaden sposób nie przypominał pięknej kobiety. Ma ostre rysy twarzy i zdecydowanie męską sylwetkę. Drugą rzeczą, już drobną, ale również wywołującą na mojej twarzy uśmiech, są sceny, gdy grupa bohaterów – z dwa tuziny! – bierze prysznic i scenarzyści postanawiają pokazać ich w pełnej krasie. Niestety nie do końca mogą, więc decydują się odpowiednio zamazać miejsca, na które patrzeć nie powinniśmy. Tym sposobem otrzymujemy ocenzurowane sceny. Efekty specjalne też nie zachwycały, ale tutaj przymknęłam oko – było ich naprawdę niewiele.

Zakończenie sugeruje, że nastąpi coś jeszcze, więc teraz tylko czekać na odcinek specjalny. Chciałabym spojrzeć na relację Phayi i Tharna z trochę innej perspektywy. Odnoszę wrażenie, że mam jakiś niedosyt po obejrzeniu dramy.

 

PS Gdy piszę tę recenzję, dodatkowy epizod wyszedł, a ja zdążyłam go obejrzeć. Niespecjalnie pokazuje inną perspektywę i trochę się rozczarowałam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz