Czasami jedyne, co musisz zrobić, to powiedzieć ludziom prawdę. I tak ci nie uwierzą.
Inne zasady lata Benjamin Alire Sáenz
Inne zasady lata to książka współcześnie znana raczej pod tytułem Arystoteles i Dante poznają tajemnice wszechświata. I trzeba przyznać, że oba tytuły jak najbardziej pasują, bo zarówno hasło inne zasady lata, jak i motyw poznawania wszechświata pojawiają się w książce.
Ja swoje wydanie kupiłam gdzieś krótko po premierze w Polsce, przynajmniej tak mi się wydaje. To były jeszcze czasy, kiedy z ciekawością czytałam książki o tematyce LGBT, więc i obok tej nie mogłam przejść obojętnie.
Niestety, los tak chciał, że odłożyłam ją na naprawdę długi czas (prawie 10 lat!) i zarówno moje perspektywy, jak i oczekiwania co do literatury się zmieniły. Nie wiecie, jakie było moje zdziwienie, gdy zorientowałam się, że ta książka (pod tym tytułem i w tej wersji okładkowej) to tak naprawdę ta sama opowieść i Arystotelesie i Dantem, która obecnie jest szalenie popularna! I przez chwilę przeszło mi przez myśl: Wow, Morrigan, patrz, jakiego masz nosa!
A potem przyszło rozczarowanie.
Ta książka jest szczerze naiwna! Chociaż porusza dość trudny temat – homoseksualizmu nastolatków w latach 90. XX wieku – miałam wrażenie, że czytam o dziesięciolatkach… Wiecie, jestem już dość stara, swoje nastoletnie życie mam za sobą, ale jak można wprowadzić tak dziecinne, infantylne dialogi i udawać, że tak mówią chłopcy w tamtych czasach? To nie był problem wyłącznie rozmów bohaterów, lecz także ich przemyśleń. Niby dojrzali jak na swój wiek, ale ich język utrzymuje się od kilku lat na tym samym poziomie. Dlatego też całej historii zabrakło tego, co mogłoby ją spoić w całość.
Zawsze lubię, gdy autor zręcznie, między wierszami, pokazuje nam, jak i dlaczego ewoluowała relacja między bohaterami. Jest to najważniejszy element całej akcji. Tutaj niby jest jakiś… kontakt między bohaterami, ale wszystko jest opisane tak niezręcznie, bez żadnego pogłębienia, że historia jest płaska i nie widać rozwoju miłości między Dantem a Arystotelesem. To nie jest ten typ książki, w którym czytelnik w pewnym momencie sobie myśli: A, to tu! Przełom!, to historia, która informuje czytelnika: Patrz, teraz, to już miłość! Ja nie czułam żadnej chemii między bohaterami. Wyjaśnienia również do mnie nie przemówiły.
Jestem zirytowana. Relacją głównych bohaterów, ich relacjami z innymi bohaterami czy też wszelkimi dialogami w tej książce. Wyrosłam? Nie mój klimat? Nie mój styl? Zapewne. Oczekiwałam czegoś znacznie lepszego po tych wszystkich zachwytach i pozytywnych opiniach. Myślałam, że wbije mnie w fotel, poruszy jakieś emocje. Na pewno nie jest to dla osób, które potrzebują czegoś więcej – akcji (tak naprawdę tutaj za dużo się nie dzieje…, nawet dramatyczne wydarzenia opisane są zdawkowo), emocji (przemyślenia głównego bohatera w żaden sposób nie rozbudzają w nas uczuć, nie skłaniają do zastanowienia się), opisów (zastanawiam się, czy cokolwiek zostało tu jakkolwiek opisane) – nie powinny mieć za dużych oczekiwań.
W swojej czytelniczej karierze przeczytałam naprawdę wiele zarówno książek, jak i internetowych opowiadań o tematyce LGBT i bez wahania stwierdzam, że są znacznie lepsze historie miłosne poruszające tę problematykę, w której bohaterowie są ludźmi z krwi i kości, a pisarze przepięknie oddają ludzkie emocje i ukazują, jak ewoluuje relacja i budzi się uczucie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz