Cierpliwość to
cnota, którą warto w sobie kształcić.
Okrutny książę Holly Black
Niby jestem już dorosłą kobietą, jednak lubię czasami sięgnąć po
coś młodzieżowego. Nawet nie wiecie, ile książek z czasów mojej młodości
(zwłaszcza fantastycznych) nie przeczytałam, chociaż miałam w planach. Ale
tamte historie były inne – problemy, bohaterowie, fabuła niewiele mają
wspólnego z tym, co teraz jest modne. I trochę żałuję, że nie jest teraz nastolatką,
która ma tak bogaty wybór, dlatego też czasami wyciągnę rękę po współczesną
fantastykę młodzieżową. Mam jednak wrażenie, że mam ogromnego pecha przy
wyborze!
Okrutny książę
skusił mnie… tytułem. Jestem chyba dziwna, ale wydawało mi się,
że to naprawdę może być dobra lektura. O jakimś księciu, który nie jest
najlepszym władcą ani człowiekiem. Opis na okładce tylko utwierdził mnie w
przekonaniu, że będzie to mroczna historia jakiegoś królestwa. Początek historii
jest niezwykle mroczny, ponieważ akcja rozpoczyna się od morderstwa – i to
naprawdę krwawego i dość obrazowego, co nieco mnie zszokowało, wszak to książka
dla młodych ludzi… Madok, wysoko postawiony elf na co dzień zamieszkujący
magiczna krainę elfów, Elysium, pojawia się w świecie ludzi, aby ukarać swoją
byłą żonę, ludzką istotę, która opuściła go przed laty, nawet nie informując,
że jest ojcem. Pech chciał, że kobieta zdążył ułożyć sobie życie i zamiast
jednego dziecka, ma aż trzy córki i męża. Madok, w przypływie złości, zabija
kobietę i jej ukochanego, a dzieci zabiera ze sobą dla elfiej krainy. Czuje się
w obowiązku, żeby się nimi zająć, chociaż jedynie najstarsza, Vivi, jest jego
rodzoną córką. Młodsze siostry, bliźniaczki – Jude i Taryn – są zwykłymi
ludźmi. W tym momencie rozpoczyna się właściwa fabuła. To historia przede
wszystkim o Jude, śmiertelniczce, która próbuje odnaleźć się w świecie elfów,
nie zatracić się i nie zginąć. A nie jest to takie proste, ponieważ jako
człowiek uważana jest za gorszą rasę.
Fabuła wydaje się niezwykle ciekawa, prawda? Też tak myślałam!
Nie sądziłam jednak, że w takiej jednej, krótkiej książce można tak wiele
zepsuć. Przede wszystkim znienawidziłam chyba wszystkie postacie, na czele z
Jude, główną bohaterką i narratorką. Nawet nie wiem, jak ją opisać. Niby miała
być inteligentną dziewczynę, która mimo wielu przykrości jakoś radzi sobie w
elfim świecie, jednak wielokrotnie wychodzi na głupią, postępującą nierozważnie,
która przeżywa okres buntu. I, oczywiście, pakuje się w największe tarapaty!
Początkowo nawet lubiłam Taryn, ale w pewnym momencie jej podejście do siostry
(bliźniaczki!) zmieniło się diametralnie i było nie do pomyślenia. Cardan to
typowy zły chłopak, który jest po prostu
okropny dla Jude i Taryn. Ale czasami jest też dobry, przecież nie może być
typem bez serca! Albo po prostu nie lubić głównej bohaterki. Madok, który po
zabójstwie udawał fajnego ojca, również nie przypadł mi do gustu. Chyba tylko
jego żona (nie pamiętam imienia), syn Dąb, i najstarsza córka, Vivi, w jakimś
stopniu mi się spodobali.
Wszystko było dość spłaszczone i nierozwinięte. Niby fabułą szła
do przodu, ale czasami przeskakiwała z jednego wątku na drugi, aby potem wrócić
do pierwszego, ale z gotowym rozwiązaniem. Odnoszę też wrażenie, że zamiast
wielkiej głównej intrygi – przyznam, że nawet zaskakującej – mamy wiele
pomniejszych wątków zaburzających całość. Zakończenie natomiast było
beznadziejne, a postępowanie Jude wzburzyło mnie do granic. Bohaterka, która
uważa, że jest najlepsza, najmądrzejsza i ma prawo podejmować decyzje za
wszystkich, nie licząc się z ich zdaniem.
Ale tego, czego nie mogę zdzierżyć najbardziej, to język tej
książki. Jednym z moich zarzutów jest to, że autorka w ogóle nie kontroluje
swojego stylu. Zdarza się, że pisze dość oficjalnym stylem, aby po chwili użyć
słów pochodzących z zupełnie innej normy językowej. Dla mnie, wprawionej czytelniczki
i miłośniczki języka, jest to dość rażące i wybijające z rytmu. Moim drugim
zarzutem jest niekonsekwencja w przekładzie i niestaranność korekty. W polskim
przekładzie pojawia się słowo elfowy
(a taka forma nie istnieje, powinno być elfi
albo elficki), a także
naprzemiennie widzimy formy elfy i elfowie (oba słowa mają inny wydźwięk i
powinno się używać konsekwentnie jednej z form). Natknełam się też na kilka
literówek a także zdania, które widać, że zostały przeredagowane, a pozostało
niepotrzebne słowo z poprzedniej wersji.
Podobał mi się natomiast wykreowany świat, w który autorka
włożyła wiele serca i wyobraźni. Elfy, które w przeciwieństwie do ludzi nie
mogą kłamać, magia, która potrafi człowieka usidlić i obezwładnić, sprawić, że
oszaleje, że będzie wykonywał bez słowa elfie rozkazy, elfie jedzie, które może
okazać się niebezpieczne dla człowieka. Autorka przemyślała wiele aspektów
fantastycznego świata, więc bliźniaczki mogą się wykazać – nie angażować się w
niebezpieczne wydarzenia, otaczać odpowiednimi ludźmi, zawsze mieć przy sobą
amulety lub sól. Początkowo właśnie te aspekty mnie zaintrygowały.
Podsumowując: jestem zszokowana, że ta książka (i ogólnie
trylogia) ma tak dużo pozytywnych opinii i nikt nie dostrzega wad tej historii.
Nikt nawet nie zwraca uwagi na rażące błędy zaburzające spójność i wytrącające
z lektury. Zanim przeczytałam książkę, natknęłam się na tak wiele pozytywnych
opinii, że nawet nie pomyślałam, że to może być złe. A jednak.
Kiedy inni czytają kolejne części, ja wiem, że po kontynuację
nie sięgnę.