Gasić obecne pożary, potem przejmować
się tymi, które dopiero wybuchną.
Nigdy nie przeczytam nic Remigiusz Mroza, to słaba literatura. Słyszeliście to kiedyś? Ja niejednokrotnie. Nawet sama zaczęłam tak myśleć i zapierałam się rękami i nogami, że po Mroza nie sięgnę. Jego popularność i prędkość pisania raczej mnie zniechęcały, bo uważałam, że – jak większość innych pisarzy na topie – jest przeciętny i tylko się zawiodę.
Ale wiecie co? Gdy się przełamałam, zostałam naprawdę pozytywnie zaskoczona. Nie zaczęłam jednak od serii o Chyłce, chyba najpopularniejszej z całego dorobku autora, a od serii o komisarzu Forście. Wydaje mi się, że to zupełnie inny typ bohatera. Na pewno nie należy do specjalnie sympatycznych postaci, ale z drugiej strony – takich typów się właśnie lubi! Remigiusz Mróz wie, co dobre, i stworzył fantastyczne połączenie – piękno gór, tajemniczy morderca, a także specyficzny policjant rozwiązujący tajemnice. Mnie kupił.
Największa zaleta książki (oczywiście zaraz po wciągającej fabule), to warta akcja i świetny styl. Nie zrozumcie mnie źle, bo fabuła jest trochę zbyt szalona, a język prosty i niezbyt wyszukany, jednak naprawdę nie można autorowi odmówić umiejętności pisania. Książkę się chłonie, nawet się nie zauważa, kiedy kończy się stronę, rozdział, część. Brakowało mi takiej lektury w ostatnim czasie, która wciągnęłaby mnie zarówno treścią, jak i formą. A wydaje mi się, że jestem mocno wymagająca, dostrzegam wiele nawet drobne niezgrabności i zgrzyty.
Jeśli chodzi o fabułę, to wszystko zaczyna się na Giewoncie, chyba wszystkim znanym szczycie. Jednak nie co dzień można znaleźć tam trupa ze starą monetą miedzy zębami. Właśnie w tym momencie poznajemy Wiktora Frosta, dość… dużego indywidualistę, który bardzo lubi łamać regulamin i rozwiązywać problemy według własnych zasad. I chyba właśnie dzięki niemu czytelnik wciąga się w historię. Gdyby nie on, nie byłoby tej całej akcji, dynamiki, zaskoczenia. Nigdy nie wiadomo, co się dalej wydarzy, bo Forst zawsze wybiera najmniej rozsądne i najniebezpieczniejsze rozwiązania, chociaż być może najprostsze.
Szczerze polecam tę książkę tym, którzy mają zastój czytelniczy, są zmęczeni, przytłoczeni, zestresowani. W ostatni czasie żadna powieść nie wciągnęła mnie tak jak ta – czytałam w każdej wolnej chwili i tych prawie 500 stron pochłonęłam bardzo szybko.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz