Chcę kogoś, kto zostanie ze mną bez względu na to, jakie to trudne.
Maxpein, He’s Into Her
To moja pierwsza filipińska drama, którą obejrzałam w całości. Pamiętam, że kiedyś wpadłam na inny film z Filipin, jednak nie mogłam się przekonać do pomieszanych języków wypowiedzi bohaterów i ją porzuciłam. Nawet nie pamiętam, jaki miała tytuł. Jeśli chodzi o He’s Into Her, to nawet nie wiem, dlaczego zaczęłam oglądać tę serię. Może chciałam spróbować czegoś nowego? Być może przekonały mnie komentarze porównujące tę dramę z Hana Yori Dango? Początkowo oglądanie szło mi dość wolno i nie byłam pewna, czy dokończę tę dramę, ale po przełamaniu pierwszym lodów poszło bardzo szybko.
Główną bohaterką tej dramy jest Maxpein de Valle – dziewczyna, która urodziła się i wychowała na wyspie Mindoro. Jej jedyną rodziną są babcia i wujek, z którymi mieszka. Dziewczyna straciła matkę w wieku jedenastu lat, a ojca nigdy nie znała. Nie sądziła, że jej życie może wyglądać inaczej. Wszystko zmienia się, gdy okazuje się, że jej ojciec jest bogatym mężczyzną i oferuje pomoc dla jej chorej babci. Jego jedyną prośbą jest, aby Max zamieszkała z nim i jego nową rodziną w Manili, stolicy Filipin. W ten sposób trafia do innego świata. Zamieszkuje w pięknym domu i idzie do prestiżowej szkoły – Międzynarodowego Liceum Benison. Jednak jej życie nie należy do najłatwiejszych – nowa rodzina ojca wcale nie jest do niej pozytywnie nastawiona, a w szkole popada w konflikt z kapitanem drużyny koszykówki i najpopularniejszym chłopakiem w liceum – Deibem Lohrem Enrilem. Jak się okazuje, to wcale nie jest ich pierwsze spotkanie. Chłopak postanawia zmienić życie dziewczyny w koszmar. Max jednak nie zamierza się poddać i postanawia pokazać Deibowi, że tak łatwo się jej nie pozbędzie. Ta trudna początkowo relacja szybko przeradza się w młodzieńczą miłość, jednak Max i Deibowi wciąż ciężko się porozumieć.
Od początku historia Max i Deiba mnie wciągnęła. Byłam pozytywnie zaskoczona, bo fabuła rzeczywiście miała sens i nie był to kolejny typowy romans. W dramie ukazany jest rozwój ich relacji, jak to zwykle bywa – od nienawiści do miłości. Max to pewna siebie i odważna dziewczyna, która zawsze będzie bronić swoich wartości. Deib podobnie. Nic więc dziwnego, że ich pierwsze spotkanie nie mogło być udane. Jednak o ile dziewczyna dba o innych i nie pozwala się obrażać, o tyle chłopak zachowuje się tak przede wszystkim dlatego, bo czuje się (a może chce się poczuć?) lepszy od innych. Ale jak to w szkolnych (i nie tylko) dramach romantycznych bywa, facet dla kobiety zawsze się zmieni na lepsze. Nie inaczej było tutaj. Deib wpada po uszy i stara się przypodobać Max. Prowadzi to jednak do serii nieporozumień i zanim bohaterom uda się porozumieć, na ich drodze stanie wiele przeszkód.
Max i Deib to para rzeczywiście dobrze dobrana. Gdzieś czytałam, że aktorzy podobno naprawdę są parą – stąd może tak dobra chemia między nimi i naturalność. Chciałabym pochwalić aktorów, którzy (w większości) odwalili kawał dobrej roboty i dzięki nim do fabuły wpadło trochę świeżości. Chyba nie było postaci, której bym nienawidziła lub uważała za zbędną. Każdy bohater ma swoją historię i rolę do odegrania – właściwie nikt z nich nie został zepchnięty na margines i każdy ma swoje pięć minut. Zarówno przyjaciele Deba, jak i Max, a także nieco mniej ważni bohaterowie – rodzice i rodzeństwo głównej pary, przyjaciele z dzieciństwa, dawni partnerzy. Nie są to oni nachalnie wprowadzeni do fabuły.
Ta fabuła rzeczywiście trochę przypomina tę z Hana Yori Dango, ale w He’s Into Her bohaterowie dość szybko przechodzą na wyższy poziom relacji i otwarcie mówią o swoich uczuciach. Główni bohaterowie także zachowują się inaczej, więc uważam, że mimo podobieństw nie należy tych serii porównywać, a jeśli ktokolwiek martwi się, że jest to kolejny remake lub adaptacja czy ekranizacja mangi.
Drama ta spodobała mi się do tego stopnia, że mimo początkowych trudności, właśnie oglądam drugi sezon. I po kilku odcinkach wydaje mi się, że nie będę tego żałować.
PS Tak w ogóle to dziwnie ogląda się serial, w którym część bohaterów mówi wyłącznie po filipińsku, a druga część niemal wyłącznie po angielsku. Co zabawne – podczas rozmów w pełni się rozumieją i dalej mówią w innych językach!
Skoro jest podobieństwo do Hana Yori Dango to musi być dobre!
OdpowiedzUsuńChętnie obejrzę He's into Her :)
Pozdrawiam
Na plus jest to, że nie naśladuje fabuły HYD. Mam już przesyt kolejnych prób przeniesienia mangi na ekran. Zwłaszcza, że oddałam swoje serce wersji japońskiej (a w drugiej kolejności tajskiej).
UsuńHe's Into Her nie jest odkrywcze ani zaskakujące, ale dzięki innej linii fabularnej ogląda się przyjemnie.
Chyba nigdy nie widziałam żadnej filipińskiej produkcji, może czas to zmienić ;)
OdpowiedzUsuńJeśli lubisz poznawać kulturę krajów azjatyckich, to uważam, że warto poszerzyć horyzonty :).
Usuń