Są ludzie, którzy
mają w zwyczaju uśmiechać się przesadnie, kiedy zbiera im się na płacz.
Więzień nieba Carlos Ruiz Zafón
Seria Cmentarz Zapomnianych Książek ma w sobie coś takie, że mimo mieszanych uczuć po przeczytaniu Gry anioła, nie mogłam się powstrzymać przed przeczytaniem trzeciego tomu – Więźnia nieba. I teraz czuję, że powinnam jak najszybciej poznać zakończenie tetralogii – Labirynt duchów. Pech chciał, że na razie tej książki nie mam…
Naprawdę Więzień nieba to kawał dobrej literatury, szczególnie ze względu na to, że łączą się tutaj losy większości bohaterów, których poznaliśmy we wcześniejszych tomach – całej rodziny Sempre (Sempre’ów? nie jestem pewna wymowy i odmiany), Davida Martina, Fermina Romera de Torresa… Na kartach książki pojawiają się też nowi bohaterowie – równie barwi jak ich poprzednicy.
Trzeci tom skupia się na historii Fermina, który jak się okazuje, wcale nie tak przypadkowo trafił na ulice Barcelony w pobliżu księgarni Sempre i Synowie. Punktem wyjścia do opowieści jest jego ślub z Bernardą. Wydaje się, że Fermin ma wątpliwości, czy na pewno powinien się żenić, a Daniel, jego wierny przyjaciel, postanawia mu pomóc. Żeby jednak to zrobić, musi wysłuchać historii życia Fermina i poznać jego wszystkie sekrety. Także te, które bezpośrednio łączą się z przeszłością rodziny Sempre. Gdy Fermin obnaża się całkowicie, Daniel poznaje bolesną prawdę, z którą ciężko mu się pogodzić.
Ta książka składa się z dwóch części, a właściwie dwóch płaszczyzn czasowych. Główna fabuła toczy się w latach 1957–1958 (plus epilog – 1960) i jest kontynuacją historii znanej z Cienia wiatru. Narratorem jest Daniel Sempre, już dorosły chłopak, który ożenił się z ukochaną Beą i razem wychowują syna Juliana. Pewnego dnia w księgarni pojawia się tajemniczy mężczyzna, który zostawia wiadomość dla Fermina. To przede wszystkim przez niego Fermin decyduje się opowiedzieć o swojej przeszłości. I to jest właśnie druga płaszczyzna czasowa. Obejmuje ona lata 1939–1940, czyli czas, który Fermin w większości spędził w więzieniu oraz wzmianki o tym, jak Fermin poznał Daniela i jego ojca i zamieszkał razem z nimi.
To, co jest niesamowite w tej serii, to to, że te płaszczyzny bez przerwy się przenikają i dzięki opowieści Fermina otrzymujemy również kontynuację Gry anioła i dowiadujemy się o pewnym niewspomnianym w drugim tomie epizodzie z życia Davida Martina – jego pobycie w więzieniu. Niezmiernie się ucieszyłam, że chociaż trochę wyjaśnili nieścisłości z Gry anioła. Wtedy nie wiedziałam, co jest prawdą, a co fikcją. Wydawało mi się, że David ma urojenia i całą opowieść sobie wyobraził. Czy tak jest? Odpowiedź można znaleźć w trzecim tomie! Podobnie jest z postacią Isabelle, czyli matką Daniela i przyjaciółką Martina. Dowiadujemy się o niej więcej i możemy zobaczyć, jak spędziła ostatnie miesiące życia. Tutaj wyjaśnia się też, dlaczego inspektor Fumero ścigał Fermina, wydawałoby się, bez powodu.
Klimatycznie historia trzyma poziom, jednak nie zaskakuje tak jak pierwszy tom. Mam wrażenie, że klimat stał mi się już tak bliski, że po prostu nie zwracam na niego aż takiej uwagi. Ach, jeszcze warto wspomnieć o wszelkich cytatach – toż to jest skarbnica mądrości! Oczywiście można znaleźć też te zabawne, ale warte zapamiętania zdania, jednak wiele po prostu przekazuje życiowe prawdy.
Ten tom zakończył się w taki sposób, że wręcz nie mogę doczekać się, aż poznam zakończenie historii. Wprawdzie w Cieniu wiatru jest co nieco informacji o przyszłości – krótka wzmianka o 1966 roku – jednak wciąż jest luka czasowa i brakuje informacji o tym, co działo się między 1958 a 1966. A na pewno dużo!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz