matka Loma, Wedding Plan
Nie będę ukrywać, że obejrzałam Wedding Plan przede wszystkim (albo i wyłącznie) dlatego, że w tej serii pojawiają się moi ukochani bohaterowie – Prapai i Sky. Scena, w której występują, jest najlepsza, zdecydowanie! Chciałabym, żeby powstała o nich kolejna seria… Myślałam, że w tej dramie zostanie im poświęcone więcej czasu antenowego, więc zdążyłam już na wstępie się rozczarować, jednak nie zaniechałam oglądania dalej. I bardzo dobrze! Seria okazała się przyjemna, ale nie najlżejsza, ponieważ porusza kilka współczesnych problemów.
Ta historia wyróżnia się od innych tym, że główni bohaterowie poznają się… podczas organizacji ślubu jednego z nich. Sailom, młody, przystojny i bogaty biznesmen pojawia się ze swoją narzeczoną Yiwą w firmie zajmującej się organizacją ślubów. Jednym z pracowników jest Namnuea, profesjonalista, który uwielbia swoją pracę. Wydawać by się mogło, że przecież nic z tego nie wyniknie, bo jak, pan młody i jego wedding planner? Ale co w sytuacji, kiedy cały ślub jest jedynie farsą? Nuea i Lom ze względu na współpracę spędzają ze sobą coraz więcej czasu, jednak Nuea wcale nie jest z tego zadowolony – Lom go pociąga. Wedding planner zmuszony jest wytrwać i przygotować przepiękny ślub dla mężczyzny, który staje się mu niebezpiecznie bliższy.
Na początku wcale nie byłam zainteresowana fabułą. Może w małym stopniu. Chciałam jednak bardzo zobaczyć, co u moich ulubionych postaci, i z czasem wciągnęłam się w fabułę tej dramy. Historia jest ciekawa, ale mam wrażenie, że nie do końca przez odbiorców zrozumiała. Sailom i Yiwa planują ślub, chociaż wcale się nie kochają, a jak się wkrótce okazuje, nie interesuje ich płeć przeciwna. Yiwa ma dziewczynę, natomiast Lom zakochał się od pierwszego wejrzenia w Nuei i postanawia go zdobyć. Nie jest to łatwe zadanie, jednak razem z narzeczoną podejmują decyzję, żeby zorganizować ślub właśnie w firmie, w której pracuje Namnuea. Dzięki temu Sailom będzie mógł nawiązać kontakt z mężczyzną. Przeczytałam wiele komentarzy o tym, że Sailom okrutnie krzywdzi Namnueę, nie mówiąc mu prawdy. Rzeczywiście dawał mu sprzeczne sygnały. Z jednej strony informował: Biorę ślub, kocham Yiwę, a z drugiej niebezpiecznie skracał dystans między nim a Nueą. Zgadzam się, że takie zachowanie nie było w porządku, ale naprawdę jestem w stanie zrozumieć mężczyznę.
Tutaj warto wyjaśnić, że Lom wcale nie bawi się Nueą i wielokrotnie bywa w stosunku do niego szczery. Tak naprawdę problem tkwi w konserwatywnym środowisku i matkach młodej pary. Obie kobiety są po prostu toksyczne, od najmłodszych lat ich dzieci musiały ukrywać swoje prawdziwe uczucia. Zarówno Yiwa, jak i Lom nie chcą przekreślać relacji z rodziną, a że ślub może dać im odrobinę wolności – decydują się na niego. Jednak o ile Yiwa jest ze swoją prawdziwa miłością od dłuższego czasu i może jej powiedzieć wszystko, o tyle Lom nie może być pewien, czy jego tajemnica będzie bezpieczna. Zachowuje się jak dupek, to trzeba przyznać i nie dziwię się, że Nuea mimo szczerego zainteresowania ze strony mężczyzny, ucieka od niego. Bardzo współczułam Namnuei, który z całych sił starał się nie angażować w to uczucie, zachować pozory i doprowadzić do szczęśliwego zakończenia przygotowań do ślubu.
Uważam, że tematyka wbrew pozorom nie była łatwa, a sytuacja, w jakiej znaleźli się bohaterowie, nie była przyjemna dla nikogo. Tutaj każdy cierpi. Yiwa i jej ukochana, bo muszą się ukrywać, Lom, ponieważ poświęca się do przyszłej żony i jednocześnie nosi wielkie brzemię tajemnicy, a także Nuea, który stara się powstrzymać swoje uczucia. Tak naprawdę nie irytował mnie żaden bohater (może z wyjątkiem matki Yiwy) i uważam, że aktorzy super odegrali swoje role. Może nie są profesjonalistami, ale odczuwałam ich emocje. Swoją drogą bardzo polubiłam Yiwę i Marine, jej dziewczynę. Ich relacja była taka… urocza, delikatna, w pewnym sensie dojrzała. Lubiłam oglądać sceny z nimi, a "Aya" Orapan Phongmaykin (wcielająca się w Yiwę) ma taki piękny uśmiech i w ogóle radosną twarz, że cieszyłam się, gdy tylko ją widziałam. Też jeśli chodzi o jej relacje z Lomem, to jest to świetna relacja! Są wspierającymi się przyjaciółmi, starają się pomóc na tyle, na ile mogą, a czasami też zmuszą do działania. Naprawdę o siebie dbali.
Na koniec chciałabym powiedzieć, że drama porusza naprawdę ważny temat i chociaż bardzo wczuwamy się w rolę oszukiwanego Nuei, to powinniśmy też zrozumieć działania Loma i nie przekreślać go na wstępie. W jego zachowaniu widać, że nie chce ranić Nuei, ale jest bardzo rozdarty i on też potrzebuje wsparcia. W pierwszym odcinku jest taki ładny dialog:
– Ostatecznie udało im się być razem.
– Fakt, sama nie wierzę, że to się dzieje.
– To dlatego, że rodziny ich naprawdę wspierają.
PS "Pak" Naphat Leelahatorn, grający Nueę, ma taki… dziwny, trochę denerwujący (przynajmniej mnie) głos, że myślałam, że tylko przez to porzucę dramę. Z czasem się przyzwyczaiłam, więc gdybyście mieli podobne odczucia – nie rezygnujcie!
Aha! I najlepiej najpierw obejrzyjcie Love in the Air, aby nie zaspoilerować sobie zakończenia :).
O mamo, coś słyszałam o tej dramie, ale jakoś ją zbyłam, nie wiem czemu. Oglądałam Love in the Air także myślę, że mogę zacząć Wedding Plan! Opis fabuły mega do mnie przemawia, także myślę, że czas zacząć kolejną dramę XD
OdpowiedzUsuńTeż przez długi czas ją olewałam, ale wreszcie stwierdziłam, że muszę obejrzeć ten przełomowy moment w życiu Paia i Skya :) Żałuję tylko, że było ich tak mało i teraz jeszcze bardziej nie mogę doczekać się ich kolejnej wspólnej produkcji.
Usuń"Wedding plan" ogląda się bardzo szybko, więc jest to idealna drama na weekend.
Słyszałam o tej dramie, ale dość umiarkowane opinie i w zalewie innych tytułów ją pominęłam, a może niesłusznie.
OdpowiedzUsuńNie dziwię się, to jednak nie jest wybitna produkcja i z pewnością nie znajdzie się wśród moich ulubionych dram BL, ale nie żałuję czasu, który poświęciłam. Myślę, że to fajna historia na weekend.
UsuńDziękuję bardzo :)
OdpowiedzUsuń