Nigdy nie dorośniesz, jeśli będziesz robiła tylko to, w czym jesteś dobra.
Córka bogini księżyca Sue Lynn Tan
Pierwsze, co muszę powiedzieć, to to, że okładka jest PRZEPIĘKNA. Jak łatwo się domyślić, to był przypadek, gdy wybrałam kolejną książkę, patrząc przede wszystkim na jej wygląd. Ta niesamowicie głęboka kolorysta, świetnie dobrane kolory, grafika… to wszystko zdecydowało, że przeczytam Córkę bogini księżyca. Oczywiście spojrzałam też na opis, żeby nie brać lektury w ciemno, ale była sprawa drugorzędna. Blurb niewiele mi powiedział, ponieważ nie interesuję się zbytnio mitologią chińską.
Jednak wybór książki był niezwykle trafny i nie żałuję tego, że połasiłam się na okładkę. Nie sądziłam, że aż tak wciągnę się w opowieść opartą na chińskiej legendzie. Może nie było od początku tak kolorowo, bo miałam dwa podejścia do lektury, ale bardzo się cieszę, że się nie poddałam. Pierwsze strony rzeczywiście nie są zbyt zachęcające. Brakowało mi jakiejś płynności i lekkości w języku. Zdania były sztywne, być może trochę niezbyt połączone, co osobiście mi bardzo przeszkadza w przełamaniu się. Można to jednak zarzucić temu, że główna bohaterka, Xingyin, jest narratorką i opowiada o takim idealnym świecie, w jakim się wychowuje, i nieco brakuje emocji. Xingyin jest też dzieckiem, więc w jej słowach zawarte są informacje dla niej ważne.
Chyba niezbyt lubię dzieci w roli narratorów. Ich język znacząco różni się od języka dorosłych, przez co czasem historia staje się infantylna. Tak też jest tutaj, ale tylko na początku. Dziewczyna, gdy ucieka z domu, zostaje pozostawiona samej sobie w nieznanym świecie, o którym praktycznie nic nie wie, jednak z czasem, wraz ze stronami książki, dojrzewa i zaczyna rozumieć coraz więcej. Im bardziej staje się dojrzała, tym przyjemniej się czyta.
Podoba mi się kreacja bohaterów, szczególnie córka bogini księżyca, Xingyin, syn cesarza, Liwei i generał Wengzhi. Są to najważniejsze postacie, których decyzje wpływają na fabułę.
Jeśli chodzi o dziewczynę, nie jest tak do końca typową bohaterką książek młodzieżowych. Być może jest chwilami infantylna i podejmuje nieprzemyślane decyzje, jednak ma w sobie taką… odwagę, pomysłowość, impuls do działania. Nie czeka z założonymi rękami, nie potrzebuje wiecznie ratunku. Nie jest też doskonała i może zostać zraniona. Nie jest moją ulubioną postacią, ale przyznam, że ją polubiłam i życzyłam jej szczęścia.
Co mogę powiedzieć o Liweiu… Uwielbiam go! To, jak zachowuje się w stosunku do Xiangyin, jest niesamowicie piękne. Szybko zostają przyjaciółmi, a jak łatwo się domyślić, wkrótce ich relacja wkracza na wyższy poziom. Jego gesty wobec niej trochę mnie rozczulają, a trochę… ciężko mi to wyjaśnić, jednak poruszają moje serce (mam niemałą słabość do tego). Tam naprawdę widać uczucie. To nie są suche słowa bohaterów czy autorki. Gdyby nie kłopotliwa sytuacja między nimi, myślę, że relacja miałaby szansę bardzo szybko się rozwinąć.
Postacią, która pojawia się dopiero gdzieś w połowie książki jest generał Wengzhi. Jest to zdecydowanie inna postać w porównaniu do wcześniejszej pary. To dojrzały mężczyzna, który podejmuje decyzje jak dorosły człowiek. Widać różnicę w jego sposobie postrzegania świata. Jednak tutaj relacja między nim a główna bohaterką jest trochę niejasna. Być może miał „za mało czasu antenowego” i autorce nie udało się dobrze przedstawić tego, jak powstawała łącząca ich więź.
Uważam, że postacie są naprawdę dobrze wykreowane i mają w sobie coś, co wyróżnia je na tle bohaterów innych książek. Nie mamy tutaj jednoznacznie dobrych czy złych postaci – każda z nich łączy w sobie prawdziwe ludzkie cechy.
Fabuła z jednej strony jest ciekawa, wydarzenia zaskakują, nie spotka się ich raczej w innych książkach, jednak z drugiej strony sam ich opis jest niezbyt dopracowany. Czasami są niemal streszczone, opisane najkrócej jak się da. Tym, czego mi brakowało, był też takie tło merytoryczne. Nikt nie wyjaśnia, skąd się bierze magia, jak powstała, jak z niej korzystać. Otrzymujemy szczątkowe informacje. Rozumiem, że miała to być powieść młodzieżowa, ale myślę, że powinna mieć więcej stron.
Pod koniec tak się wciągnęłam, że od razu chciałam sięgnąć po drugi tom. Niestety, nie miałam go… Teraz nie mogę się doczekać, aż przeczytam Serce wojownika słońca. Mam nadzieję, że będzie ono tak samo dobrą lekturą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz