16 stycznia 2024

[KSIĄŻKA] "CIEŃ WIATRU" CARLOS RUIZ ZAFÓN

 Książki są lustrem: widzisz w nich tylko to co, już masz w sobie.

Cień wiatru Carlos Ruiz Zafón

 

Możecie nie wierzyć, ale dopiero teraz przełamałam się, żeby przeczytać osławiony Cień wiatru Carlosa Ruiza Zafón, chociaż popularność zyskał kilka lat temu (może z dziesięć?). Gdy byłam młoda, wiele słyszałam o tej książce i były to same dobre opinie. Trochę im nie wierzyłam, byłam niesamowicie sceptyczna i uważałam, że wszystkie pochwały są przesadzone, a ja się tylko zawiodę. Odpuściłam sobie. I wiecie co? Było warto. Teraz podeszłam do tej książki bez specjalnych oczekiwań. Jasne, miała być świetna, zapierająca dech w piersiach, zachwycająca językiem (tak, cytat, który jest na początku, jest moim ulubionym), ale fabuła stanowiła dla mnie zaskoczenie.

Tak naprawdę opis na okładce niewiele mi mówił i w ogóle nie spodziewałam się tego, co otrzymałam. Głównym bohaterem jest Daniel Sempre, chłopiec, którego ojciec prowadzi do tajemniczego miejsca w sercu starej Barcelony – Cmentarza Zapomnianych Książek. Była to rodzinna tradycja, która polegała na tym, że syn wybierał spośród tysięcy tę jedną książkę, najważniejszą w jego życiu. Daniel wybiera Cień wiatru napisany przez Juliana Caraxa. Chłopiec, po przeczytaniu powieści, jest zafascynowany nie tylko sama historią, ale i tajemniczym autorem. Postanawia poznać sekrety pisarza, a także odnaleźć jego kolejne książki. Nie jest to najłatwiejsze zadanie, ponieważ od tego momentu wokół Daniela i jego ojca dzieje się wiele niesamowitych rzeczy. Zostają oni wrzuceni w wir wydarzeń i przeżywają przygodę, o jakiej nawet nie śnili.

Ta książka jest genialna! Dostałam o wiele więcej niż się spodziewałam. W ogóle nie oczekiwałam, że podążanie śladami pisarza może być tak fascynującą i niebezpieczną przygodą. Ciężko opisać fabułę, nie zdradzając, co się wydarzy i jak to się wszystko skończy. Jestem zaskoczona niemal wszystkim, co się wydarzyło, a podróżowanie razem z bohaterami po Barcelonie uważam za niesamowite przeżycie. Uderzyły mnie plastyczne opisy budynków czy ulic, a także sposób, w jaki autor opisał klimat XX-wiecznego miasta. Czułam się, jakbym sama spacerowała po Barcelonie i odkrywała dotychczas nieznane miejsca. Wielkie ukłony zarówno dla autora, jak i dla tłumacza, któremu pierwszorzędnie udało się oddać język oryginału i nie utracić ani odrobiny klimatu.

Uwielbiam nie tylko fabułę, lecz także bohaterów – poczynając od Daniela i jego ojca, przez Fermina aż po Juliana Caraxa. Są to niesztampowe postaci, bardzo ludzkie, mające wady i zalety, a także typowe dla człowieka pragnienia. Nie są idealni i nieskazitelnie czyści. Nawet nie próbują tacy być! Myślę, że mogliby istnieć naprawdę, a podobna historia mogłaby mieć kiedyś miejsce, przynajmniej w pewnym stopniu. Niektórych razi prostactwo i niewychowanie Fermina, ale moim zdaniem jest to jedna z lepszych postaci – takie osoby też istniały i nie powinny kojarzyć nam się jedynie z tym, co złe.

Między początkiem a końcem jest ogromna przepaść. Pierwsze strony to powolna historia, która nie zaskakuje za bardzo, ale ostatnie strony to jakby wyścig z czasem. Dzieje się coraz więcej, zostajemy zbombardowani nowymi informacjami, a każda kolejna jest równie ważna co poprzednia. Dopiero wtedy okazuje się, jak bardzo rozbudowana jest cała historia i że jej początku wcale nie sięgają lata 1945 roku.

Historia początkowo wydała mi się dziwna, myślałam, że nie wciągnę się w historię i nie uda mi się połączyć wszystkich wątków, ale nim się obejrzałam, właśnie kończyłam lekturę z wypiekami na twarzy. Uważam, że każdy, nawet najbardziej sceptyczny czytelnik, powinien poznać Cień wiatru i poczuć klimat tamtych czasów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz