13 stycznia 2024

[KSIĄŻKA] "OKRUTNY KSIĄŻĘ" HOLLY BLACK

 Cierpliwość to cnota, którą warto w sobie kształcić.

Okrutny książę Holly Black

Niby jestem już dorosłą kobietą, jednak lubię czasami sięgnąć po coś młodzieżowego. Nawet nie wiecie, ile książek z czasów mojej młodości (zwłaszcza fantastycznych) nie przeczytałam, chociaż miałam w planach. Ale tamte historie były inne – problemy, bohaterowie, fabuła niewiele mają wspólnego z tym, co teraz jest modne. I trochę żałuję, że nie jest teraz nastolatką, która ma tak bogaty wybór, dlatego też czasami wyciągnę rękę po współczesną fantastykę młodzieżową. Mam jednak wrażenie, że mam ogromnego pecha przy wyborze!

Okrutny książę skusił mnie… tytułem. Jestem chyba dziwna, ale wydawało mi się, że to naprawdę może być dobra lektura. O jakimś księciu, który nie jest najlepszym władcą ani człowiekiem. Opis na okładce tylko utwierdził mnie w przekonaniu, że będzie to mroczna historia jakiegoś królestwa. Początek historii jest niezwykle mroczny, ponieważ akcja rozpoczyna się od morderstwa – i to naprawdę krwawego i dość obrazowego, co nieco mnie zszokowało, wszak to książka dla młodych ludzi… Madok, wysoko postawiony elf na co dzień zamieszkujący magiczna krainę elfów, Elysium, pojawia się w świecie ludzi, aby ukarać swoją byłą żonę, ludzką istotę, która opuściła go przed laty, nawet nie informując, że jest ojcem. Pech chciał, że kobieta zdążył ułożyć sobie życie i zamiast jednego dziecka, ma aż trzy córki i męża. Madok, w przypływie złości, zabija kobietę i jej ukochanego, a dzieci zabiera ze sobą dla elfiej krainy. Czuje się w obowiązku, żeby się nimi zająć, chociaż jedynie najstarsza, Vivi, jest jego rodzoną córką. Młodsze siostry, bliźniaczki – Jude i Taryn – są zwykłymi ludźmi. W tym momencie rozpoczyna się właściwa fabuła. To historia przede wszystkim o Jude, śmiertelniczce, która próbuje odnaleźć się w świecie elfów, nie zatracić się i nie zginąć. A nie jest to takie proste, ponieważ jako człowiek uważana jest za gorszą rasę.

Fabuła wydaje się niezwykle ciekawa, prawda? Też tak myślałam! Nie sądziłam jednak, że w takiej jednej, krótkiej książce można tak wiele zepsuć. Przede wszystkim znienawidziłam chyba wszystkie postacie, na czele z Jude, główną bohaterką i narratorką. Nawet nie wiem, jak ją opisać. Niby miała być inteligentną dziewczynę, która mimo wielu przykrości jakoś radzi sobie w elfim świecie, jednak wielokrotnie wychodzi na głupią, postępującą nierozważnie, która przeżywa okres buntu. I, oczywiście, pakuje się w największe tarapaty! Początkowo nawet lubiłam Taryn, ale w pewnym momencie jej podejście do siostry (bliźniaczki!) zmieniło się diametralnie i było nie do pomyślenia. Cardan to typowy zły chłopak, który jest po prostu okropny dla Jude i Taryn. Ale czasami jest też dobry, przecież nie może być typem bez serca! Albo po prostu nie lubić głównej bohaterki. Madok, który po zabójstwie udawał fajnego ojca, również nie przypadł mi do gustu. Chyba tylko jego żona (nie pamiętam imienia), syn Dąb, i najstarsza córka, Vivi, w jakimś stopniu mi się spodobali.

Wszystko było dość spłaszczone i nierozwinięte. Niby fabułą szła do przodu, ale czasami przeskakiwała z jednego wątku na drugi, aby potem wrócić do pierwszego, ale z gotowym rozwiązaniem. Odnoszę też wrażenie, że zamiast wielkiej głównej intrygi – przyznam, że nawet zaskakującej – mamy wiele pomniejszych wątków zaburzających całość. Zakończenie natomiast było beznadziejne, a postępowanie Jude wzburzyło mnie do granic. Bohaterka, która uważa, że jest najlepsza, najmądrzejsza i ma prawo podejmować decyzje za wszystkich, nie licząc się z ich zdaniem.

Ale tego, czego nie mogę zdzierżyć najbardziej, to język tej książki. Jednym z moich zarzutów jest to, że autorka w ogóle nie kontroluje swojego stylu. Zdarza się, że pisze dość oficjalnym stylem, aby po chwili użyć słów pochodzących z zupełnie innej normy językowej. Dla mnie, wprawionej czytelniczki i miłośniczki języka, jest to dość rażące i wybijające z rytmu. Moim drugim zarzutem jest niekonsekwencja w przekładzie i niestaranność korekty. W polskim przekładzie pojawia się słowo elfowy (a taka forma nie istnieje, powinno być elfi albo elficki), a także naprzemiennie widzimy formy elfy i elfowie (oba słowa mają inny wydźwięk i powinno się używać konsekwentnie jednej z form). Natknełam się też na kilka literówek a także zdania, które widać, że zostały przeredagowane, a pozostało niepotrzebne słowo z poprzedniej wersji.

Podobał mi się natomiast wykreowany świat, w który autorka włożyła wiele serca i wyobraźni. Elfy, które w przeciwieństwie do ludzi nie mogą kłamać, magia, która potrafi człowieka usidlić i obezwładnić, sprawić, że oszaleje, że będzie wykonywał bez słowa elfie rozkazy, elfie jedzie, które może okazać się niebezpieczne dla człowieka. Autorka przemyślała wiele aspektów fantastycznego świata, więc bliźniaczki mogą się wykazać – nie angażować się w niebezpieczne wydarzenia, otaczać odpowiednimi ludźmi, zawsze mieć przy sobą amulety lub sól. Początkowo właśnie te aspekty mnie zaintrygowały.

Podsumowując: jestem zszokowana, że ta książka (i ogólnie trylogia) ma tak dużo pozytywnych opinii i nikt nie dostrzega wad tej historii. Nikt nawet nie zwraca uwagi na rażące błędy zaburzające spójność i wytrącające z lektury. Zanim przeczytałam książkę, natknęłam się na tak wiele pozytywnych opinii, że nawet nie pomyślałam, że to może być złe. A jednak.

Kiedy inni czytają kolejne części, ja wiem, że po kontynuację nie sięgnę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz