18 stycznia 2024

[KSIĄŻKA] "ZIMOWE SERCA" ANNA WOLF

 Przeszłości nie da się zmienić, ona nas kształtuje, ale nie definiuje.

Zimowe serca Anna Wolf

 

Ostatnio zrobiło się dość zimowo, więc i ja postanowiłam przeczytać coś w tych klimatach. Początkowo moja aplikacja podpowiadała mi, że na pewno spodoba się Serce gangstera tej samej autorki, ale nie przekują mnie historie skupione na seksie, więc szukałam dalej. I tak skończyłam, wsłuchując się w historię o jakże klimatycznym tytule – Zimowe serca.

Sama historia wydaje się banalna – ot, świąteczna miłość – ale wcale taka nie jest. W książce jest naprawdę dużo wątków. Opowieść skupia się na Ericku, dorosłym mężczyźnie, który niestety część życia sobie zepsuł, zadając się z nieodpowiednimi ludźmi, przez co trochę czasu spędził w więzieniu (w sumie, jak tak teraz myślę, to zaledwie kilka miesięcy), oraz o Tarze, matce dwóch córek, która wiele lat spędziła w toksycznym związku z mężczyzną, który nie miał do niej ani trochę szacunku. Ich pierwsze spotkanie nie było zbyt udane. Pewnego zimowego dnia Erick ma wypadek, a jego samochód wpada do rzeki. Ratuje go Tara, która akurat tamtędy przejeżdża i dzwoni do odpowiednich służb. Niestety, nie zdążyli się wtedy nawet poznać! Ich kolejne spotkanie ma miejsce mniej więcej rok później, po raz kolejny w okolicach Bożego Narodzenia.

I to jest ten moment, kiedy nie wiem, co właściwie chciałabym powiedzieć. Nie jestem do końca przekonana do tej książki, chociaż nie nastawiałam się na nic konkretnego. Tak naprawdę myślałam, że będzie to delikatna, pełna uczuć i napięcia historia o ludziach, którzy szukają szczęścia i miejsca, gdzie czuliby się dobrze. Po części tak było, ponieważ Tara i Erick nie zapałali do siebie miłością od razu. Jasne, zwrócili na siebie uwagę, ale o ile mężczyźnie łatwo przychodziło powiedzenie – lubię ją! – o tym Tara opierała się nieco dłużej. Jednak koniec końców wystarczyło kilka dni, aby się w sobie zakochali i zaczęli rozwijać ich relację.

Tyle że cały czas mieli pod górkę. Cały czas przeszkadzał im w tym były mąż Tary, który nie mógł zaakceptować, że kobiet mu się postawiła, a także wielokrotnie odzywała się przeszłość Ericka. W pewnym momencie miałam wrażenie, że to jakaś odmiana Oszukać przeznaczenie – tak wiele nieszczęść ich dotknęło. Myślę, że autorka za bardzo skupiła się na utrudnianiu życia głównej parze, zamiast starać się rozwinąć ich relację. Szacunek jednak za to, że tą książką udowadnia, że każdy ma prawo do szczęścia i nie należy oceniać człowieka po wyglądzie i błędach, które popełnił.

Język był bardzo łatwy, prosty i niezbyt wyszukany, dzięki czemu lektura była przyjemna, relaksująca, pozwalająca się oderwać od rzeczywistości. Poczułam świąteczny klimat, wyobraziłam sobie pełno śniegu dookoła, zaśnieżone ulice, pokryte lodem rzeczy i śnieżynki spadające z nieba. Chociaż już po świętach, zapragnęłam ponownie ubrać choinkę i obdarować najbliższych prezentami. Chwilami jednak z tego pięknego wyobrażenia wyrywało mnie słowo kurwa, używane zbyt często, czasami nieadekwatnie do sytuacji. Być może jestem zbyt wrażliwa, inaczej reaguję, mniej rzeczy wyprowadza mnie z równowagi, ale to, jak często Erick przeklina, przeszkadzało mi. Niezbyt trafne było też używanie określenia blondynka przy opisywaniu Tary. Zamiast mówić kobieta czy matka, narrator posługiwał się słowem blondynka. Może czasami rzeczywiście pozwalało to uniknąć powtórzenia, jednak wielokrotnie po prostu przykuwało uwagę niczym błąd. Irytowało mnie także, jak dorosły, ponad trzydziestoletni facet mówi do kobiety Karmelku… Dostawałam dreszczy.

Jeśli chodzi o samą jakość nagrania, to odniosłam wrażenie, że jest trochę niestaranne. Lektorka jest jak najbardziej w porządku, ale w trakcie słuchania wielokrotnie słyszałam ucięte słowo czy dźwięk pitej wody. Mam wrażenie, że tak nie powinno być – przynajmniej część wysłuchanych przeze mnie audiobooków była pozbawiona tych elementów.

Myślę, że jest to całkiem w porządku książka, jednak raczej po prostu do przeczytania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz