25 lutego 2024

[KSIĄŻKA] "GRA ANIOŁA" CARLOS RUIZ ZAFÓN

- Źle pan wygląda - zawyrokował.
- Niestrawność - odparłem.
- A co panu zaszkodziło?
- Życie.

Gra anioła Carlos Ruiz Zafón

Krótko po skończeniu Cienia wiatru, zaczęłam lekturę drugiego tomu Cmentarza Zapomnianych Książek pt. Gra anioła. Spodziewałam się tak samo świetnej zagadki kryminalnej i klimatycznych opisów dawnej Barcelony. Trochę zaskoczyło mnie to, że fabuła niemal wcale nie dotyczy bohaterów z pierwszej części. Przynajmniej nie bezpośrednio, bo jak się wkrótce okazuje, w historii pojawiają się między innymi rodzice Daniela Sempre.

Gra anioła to historia Davida Martina, młodego mieszkańca Barcelony boleśnie doświadczonego przez los. W młodym wieku stracił rodziców i od tego czasu musiał radzić sobie sam. Poznajemy go w momencie, gdy pracuje jako dziennikarz w podrzędnej gazecie, ale dzięki przyjaźni z Pedrem Vidalem, znanym pisarzem, zmienia pracę i zaczyna pisać książkę w odcinkach. Niestety, nie pod swoim nazwiskiem. Postanawia to zmienić i decyduje się napisać dzieło swojego życia oraz wynajmuje piękny, stary, ale mroczną historią dom z wieżyczką, o którym zawsze marzył. Pewnego dnia w jego życiu pojawia się Andreas Corelli i oferuje mu fortunę w zamian za napisanie dla niego książki, której jeszcze nie było. Gdy David przystaje na ofertę mężczyzny, w jego życiu zaczynają dziać się niepokojące rzeczy. Czy David Martin na pewno jest bezpieczny?

Opis od razu intryguje. Kurczę, jakby mogło być inaczej, w końcu w środku mrocznej intrygi jest pisarz, a jak wiadomo, dla nas, czytelników, to jedna z najciekawszych postaci. Davida łatwo polubić. Cieszymy się razem z nim z jego osiągnąć i smucimy, gdy coś mu nie wychodzi. Facet wydaje się dość inteligentny, co widać także w jego rozmowach z Corellim na temat nowej książki.

Byłam bardzo ciekawa, co wydarzy się dalej, jednak autor troszeczkę ociągał się z wprowadzeniem wątku kryminalnego. Spora część książki to było przydługie wprowadzenie, które i tak nie pozwala do końca zrozumieć reszty powieści. W pewnym momencie byłam ta skołowana, że zastanawiałam się, czy czegoś nie pominęłam albo czy czegoś źle nie zrozumiałam. Dodatkowo akcja rozwija się bardzo wolno. Większość książki opisuje zwykłe życie bohatera – i ewentualnie spotkania z Correlim – które nie obfituje w zbyt wiele zwrotów akcji. Fabuła nabiera prędkości dopiero wtedy, gdy David Martin uświadamia sobie, że został wplątany w serię dziwnych morderstw. Wtedy zaczyna się walka z czasem. Niestety, ze względu na ten brak proporcji zagadka nie jest tak interesująca, jakby mogła być. Ledwo się zaczyna, a już się kończy – odniosłam wrażenie, że w połowie wątku.

Cień wiatru miał według mnie bardziej klarowną fabułę, która stanowiła logiczny ciąg przyczynowo-skutkowy. Wydarzenia, które po sobie następowały, bezpośrednio wynikały z siebie i mimo że niektóre wydawały się nieco przesadzone, nie brzmiały fantastycznie. W Grze anioła autor postanawia zmienić koncepcję i miesza czytelnikom w głowie – wplata w fabułę elementy, które wydają się nierealne, a wokół głównego bohatera dzieją się rzeczy co najmniej dziwnie. Bardzo żałuję, że Carlos Ruiz Zafón tym razem za wiele nam nie wyjaśnia, a zakończenie tak naprawdę zostawia nas z wielką niewiadomą. Do dziś nie wiem, jak mam rozumieć to, co wydarzyło się w epilogu. Chwilami też zastanawiam się, ile pojawiających się w tej części trupów to ludzie, którzy naprawdę nie żyją. Nie pojmuję (może kolejne tomy coś mi wyjaśnią), ile z tej historii wydarzyło się w rzeczywistości, a ile było wytworem chorego umysłu. Zdecydowanie fabuła pasuje do opowieści człowieka, który nie odróżnia jawy od snu. A może to był jeden wielki sen?

Mimo mojego małego rozczarowania, nie zamierzam porzucić tej serii i chciałabym ją jak najszybciej skończyć. Najnormalniej w świecie nie mogę doczekać się kontynuacji!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz