Na Śląsku dla ludzi najważniejszymi wartościami były rodzina, praca i Bóg. . Wielu szopieniczan stanęło przed dylematem: wierność rodzinie czy oddanie pracy, bo więcej niż połowa rodzin dotkniętych ołowicą dzięki hucie miało co włożyć do garnka.. Kryzys uderzył w najczulszy punkt zabierając ludziom poczucie bezpieczeństwa. Serca tysięcy matek i ojców pozostawały rozdarte.
Doktórka od familioków Magdalena Majcher
Z Magdaleną Majcher spotkałam się już po raz trzeci. Pierwsze spotkanie było zupełnie przypadkowe, ponieważ natknęłam się na jej opowiadanie w zbiorze Wigilijne opowieści , ale niezbyt udane, w ogóle nie pamiętam, o czym była ta historia. Kolejną okazją na poznanie tej autorki była lektura książki Taka piękna śmierć – wybrałam ją świadomie i doceniłam warsztat pisarski, jednak czegoś mi zabrakło. Mimo to nie poddałam się i wybrałam podobno jedną z najlepszych książek Magdaleny Macher – Doktórkę od familioków. I to był strzał w dziesiątkę, chociaż na początku w ogóle nie byłam przekonana do tematyki – PRL, południe polski, fabryki, ołów… Spodziewałam się mało interesującego reportażu, ale dostałam fascynującą historię kobiety, która mimo wielu obaw nie poddała się i poświęciła się pomocy innym.
Doktórka od familioków to świetnie sfabularyzowana opowieść o Jolancie Wadowskiej-Król, pediatrze, która opiekowała się dziećmi zamieszkującymi Szopienice, dzielnicę Katowic znajdującą się w pobliżu huty metali ciężkich i niebezpiecznych dla zdrowia. Początkowo dowiadujemy się tylko, że dzieci z tych okolic często są dużo słabsze niż ich rówieśnicy z innych miast, dużo chorują, są osłabione, a także opóźnione umysłowo. W tamtych czasach podejrzewano jednak, że jest to wynik wyłącznie zaniedbania, słabej opieki i złego statusu materialnego rodzin. Okazało się jednak, że za złe wyniki krwi i samopoczucie dzieci wcale nie są odpowiedzialni rodzice, a prawdopodobnie państwo, które pozwoliło zamieszkać ludziom tak blisko huty metali ciężkich. Jolanta Wadowska–Król, jedna z głównych bohaterek, po spotkaniu z czołową profesor pediatrii, postanawia zgłębić problem i na własną rękę przeprowadzić wśród szopienickich dzieci badania.
Drugą ważną bohaterką jest Helena, jedna z kobiet zamieszkujących wraz z rodziną Szopienice. Poznajemy ją jako matkę gromadki dzieci i trochę nieszczęśliwą żonę, która coraz gorzej dogaduje się z mężem. To przede wszystkim dzięki niej i fragmentom opowiadającym o jej życiu jesteśmy w stanie zrozumieć, co kierowało mieszkańcami Szopienic i dlaczego podejmowali takie, a nie inne decyzje. Uważam, że Magdalena Majcher świetnie oddała charakter postaci i realiów. Bohaterowie mówią specyficznym językiem, a do tego zachowują się adekwatnie do czasów, w jakich żyją. Odczuwałam ten sam strach o dzieci, jaki odczuwały matki, gdy słyszały o ołowicy.
Chociaż podeszłam do tej książki pełna sceptycyzmu, wciągnęłam się w nią od pierwszych stron. Najlepsze w niej jest to, że bohaterowie mają duszę, są mocno zarysowani i scharakteryzowani. Magdalena Majcher zadbała o to, aby oddać klimat lat siedemdziesiątych – ukazała codzienność mieszkańców, ich problemy i obawy. Autorka porusza ważny problem i pokazuje ciemną stronę życia w okolicach huty.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz